-Elizabeth! Jak
zwykle świetnie wyglądasz! Nie to co ten łamaga. - Usłyszałam
rozbawione słowa Roberta, bardziej znanego jako "Babu" i
spojrzałam na źle zapiętą koszulę Jareda i nieułożone włosy z
mokrymi końcówkami.
-Też
Cię miło widzieć. - Odpowiedział mu naburmuszony Leto, a ja
posłałam naszemu gościowi szeroki uśmiech. Nie mógł
przecież winić chłopaka, że przyszedł za szybko bo był na czas,
tylko Leto jak zwykle zapomniał o ustalonym terminie i zajął się
innymi sprawami. Swoja drogą bardzo przyjemnymi.
-Można
mu wybaczyć ten jeden raz, biedak tak się przejął Waszą wizytą,
że zaczął sprzątać. - Ledwo co powstrzymałam wybuch śmiechu i
przechodząc w głąb mieszkania, kazałam Jay'owi iść i
doprowadzić się do porządku, a sama zaproponowałam chłopakowi
coś do picia. Rozmowy z Babu były interesujące, zawsze miał do
powiedzenia coś ciekawego. Opowiadał o tym z pasją i nie zanudzał
swoimi opowieściami wplatając w nie trochę żartu.
Po
niedługim czasie zjawiła się zbiorowo cała reszta, tych Jared
przywitał już porządnie wyglądający i nikt nie mógł się
do niego przyczepić. Wszyscy tak dawno się nie widzieliśmy i każdy
miał sobie wiele do opowiedzenia. Gdy panowie zeszli na bardziej
męskie tematy, razem z Megan, Melanie i Vickie, bo Clarie z Mike'em
nie dotarli przeniosłyśmy się w bardziej ustronne miejsce na
świeżym powietrzu. Nie minęło wiele czasu, a spostrzegłam na
sobie rozbawione spojrzenie i usłyszałam cichy chichot mojej
przyjaciółki. Prawda była taka, że Meg nigdy nie mogła za
wiele wypić, ale jeden kieliszek martini? Uśmiechnęłam się i
posłałam jej znaczące pytające spojrzenie. Chyba wszystkie
chciałyśmy się dowiedzieć o co chodziło brunetce.
-Nie,nie,nie.
Najpierw Ty Lizzy opowiesz nam wszystko ze szczegółami.
-Wszystko
ze szczegółami, ok. Ale na jaki temat?
-Twojego
stanika w basenie. - Dziewczyna parsknęła głośnym śmiechem, a
dwie pozostałe jej zawtórowały. Stałam jak wryta analizując
usłyszane słowa. JARED! Krzyknął głos w mojej głowie. Ten za
przeproszeniem chuj miał się tym zająć!
-No
dobrze dziewczęta.. Jeszcze jednego drinka? - Uśmiechnęłam się,
szybko zmieniając temat i spoglądając na towarzyszki wieczoru. W
duchu się modliłam, aby nie domagały się więcej.
-Tak
szybko Ci się nie uda! Prosiłam o szczegóły.
-My
też ich z chęcią posłuchamy.
-Gdzie
tu jakakolwiek prywatność? - Wywróciłam oczami i usiadłam
wygodniej na brązowym krzesełku.
-Lizzie,
kochanie.. to nie wyjdzie poza nasze grono. Chociaż młodszy Leto
pewnie już dawno wszystko rozpowiedział, jak nie chcesz to dowiemy
się na przykład od Shannona.
-Albo
od Tomo – wtrąciła żona, wspomnianego mężczyzny i obydwie, nie
licząc Melanie, która była dosyć nie śmiała, w końcu
prawie nowa w naszym towarzystwie, spojrzały po sobie. Ja już
znałam ten wzrok, one były zdolne to zrobić i by to zrobiły. Nie
takie informacje wyciągały. Westchnęłam cicho i pokręciłam
głową.
-Nie
ma takiej potrzeby.. W sumie nie ma wiele do opowiadania. Znowu się
kłóciliśmy, przyszedł Tomo poudawał mediatora i tak się
potoczyło. Zaczęliśmy rozmawiać, wypiliśmy trochę wina, i
zachciało mi się pływać w basenie. Koniec! - Zakończyłam z
szerokim uśmiechem, ale dziewczyny chyba nie były zbytnio
zadowolone tak krótką relacją co wyrażał cichy jęk Meg i
blednący uśmiech reszty.
-Tyle?
Tylko tyle?! A ta końcówka zapowiadała się ciekawie.. -
odpowiedziały chóralnie.
-Resztę
dokończcie sobie same. Szczegółów wam nie zdradzę
nawet jakbyście tortury stosowały. A teraz wybaczcie, zmienię
temat.. Melanie jak tam po spotkaniu z Shannem? Wtedy co was
zostawiłam samych. - Och! Zauważyłam ten niepewny, wstydliwy
uśmiech na twarzy blondynki, czyżby mały sukces?
-Dobrze.
Powspominaliśmy stare czasy, odwiedziliśmy kilka miejsc.. Chciał
mnie nawet zaprosić do Was na dzisiejszą „imprezę”, ale Jay
był szybszy. Chyba zmartwił go trochę fakt, że brat go wyprzedził
- Blondynka zaśmiała się. - Tak wywnioskowałam ze zmiany jego
głosu. Ale myślę, że nasza przyjaźń nigdy się nie skończyła,
może tylko umocniła?
-Tylko
przyjaźń?! Melanie.. Proszę Cię! Jared mi tyle o Was opowiadał!
To nie możliwe, że z tego uczucia nic nie zostało.
-A
jednak..
-Przepraszam
nie chciałam sprawiać Ci przykrości tymi słowami.. - Zaczęłam
mówić, kiedy nastała niezręczna cisza. Posłałam
dziewczynie przyjazny uśmiech i odetchnęłam z ulgą gdy
odwzajemniła ten drobny gest.
-Mam
pomysł, wypijmy za przeszłych, teraźniejszych i przyszłych
facetów! Co prawda to nie warte tego świnie, ale..
-Oh,
Mel i Ty to mówisz?
-Ja
mogę jedynie za przeszłych i teraźniejszego, bo męża zmieniać
nie zamierzam. - Zaczęłyśmy się śmiać i wzniosłyśmy
symboliczny toast.
Z
upływem czasu robiło się coraz głośniej, humory stawały się
coraz weselsze, tematy śmielsze, już bez podziału na grono babskie
i męskie. Nie zakodowałam momentu kiedy Jared pociągnął mnie za
rękę i zaprowadził na górę wchodząc do naszej sypialni.
Co to to nie! Goście na dole, a ten co? Oczywiście wiedziałam, że
jest do tego zdolny, nie tak kończyły się zabawy.
-Jared!
Puścisz mnie i powiesz co do cholery robisz?!
-Cicho,
nie krzycz. Nie mam złych zamiarów. - Mężczyzna puścił mi
oczko i wskazał głową na drzwi prowadzące na taras. Uniosłam do
góry brew w pytającym geście zupełnie nie wiedząc o co mu
chodziło. - Już wyjaśniam. Zaraz tam wyjdziemy, i się schowamy,
musimy być cicho, żeby ich nie spłoszyć.
-Ale
kogo? I po co mamy się chować i kogoś obserwować, Jay?
-Lizzy
Shannon i Melanie, mówi Ci to coś?
-No
wiesz zdziwiłbyś się, bo bardzo dużo.
-Właśnie.
A nasz plan mówi Ci coś?
-To
nie ma sensu. Ona mi powiedziała, że są przyjaciółmi.
-A
mi Shannon mówił, coś innego.. Znaczy, że no to długa
opowieść. Ale tak w skrócie, to wydaje mi się, że po
spotkaniu po długim czasie zrozumiał, że zawsze mu na niej
zależało, no.
-I
gdzie w tym wszystkim miejsce na nasz balkon?
-Oni
tam siedzą, rozumiesz? Na dole, sami, zamknięci, wyszli
porozmawiać, a ja zamknąłem drzwi, w sumie to nawet o tym nie
wiedzą. Są zajęci sobą. Musimy wybadać sytuację, zobaczyć co
się z tego narodzi.
-Oh,
powinieneś mieć w dowodzie Jared-genialny-Leto.
-Na
prawdę? - Zaśmiałam się w duchu wesołą twarz Ukochanego i
pokręciłam przecząco głową. Niestety zrujnowałam jego marzenie.
-Nie!
Oczywiście, że nie!
-Powinienem
się na Ciebie obrazić, panno Elizabeth ale mamy teraz ważniejszą
sprawę do załatwienia. - Jedyne co mogłam zrobić to wywrócić
oczami i nic już nie mówiąc, powędrować za Leto na taras.
Usiedliśmy wygodnie na płytkach opierając się o szklane drzwi i w
ciszy obserwowaliśmy. Chyba wolałabym być na dole, gdzie zostali
nasi goście, a relacji z tego co się działo nad basenem mogłabym
posłuchać na drugi dzień od Shannona, bo jestem pewna, że mi by o
tym powiedział. Jednak ten uparty dureń zwany moim facetem by mi na
to nie pozwolił, tłumacząc, że nasz plan, i koniec. Wspominałam
już, że życie z tym mężczyzną jest ciężkie? Męczyło mnie
siedzenie w ciszy, nie mogłam nawet głośniej westchnąć, bo
czułam na sobie karcące spojrzenie Jareda. Jak on się na coś
uprze.. Przecież nic się nie działo, siedzieli i rozmawiali,
wielkie mi coś! Uśmiechnęłam się widząc jak blond włosy
dziewczyny opadły na plecy Shannona, kiedy oparła o jego ramię
głowę, a Jay wciąż wypatrywał wybuchu uczuć, fanfar, sztucznych
ogni i tęczy na niebie, jakby ten drobny incydent, nie miał
znaczenia.
-Jaaaaaared,
proszę. Skończmy to przedstawienie.
-Spokojnie
kochanie. Daje im jeszcze.. godzinę, a zobaczysz, że się pocałują.
- Zakryłam usta dłonią, aby nie zacząć się śmiać. Nie wiem,
mieszkam z nim, ale naprawdę nie wiem co ten człowiek ćpa.. Pewne
jest, że powinien zmniejszyć dawkę.
-Jak
przegrasz, zabierasz mnie jutro na zakupy!
-Nie
ma szans, abym przegrał. - Mężczyzna pochylił się i przelotnie
pocałował moje usta, mruknęłam niezadowolona, kiedy wrócił
do poprzedniej pozycji, znów wbijając wzrok w swojego brata i
jego towarzyszkę.
Po
piętnastu minutach w końcu zaczęło się dziać coś innego niż
tylko rozmowy, czy obejmowanie ramieniem. Obydwoje wstali z
subtelnymi uśmiechami na twarzy. Melanie zbliżyła się do dobrze
zbudowanego mężczyzny i składając na jego policzku długi
pocałunek przytuliła go i szepnęła coś do ucha.
-Mówiłem?!
Mówiłem! Nawet nie godzina! Ha!
-To
się nie liczy.. To tylko policzek. - Specjalni mówiłam
ciszej od Jareda, który krzyczał najgłośniej jak potrafił,
chociaż mój ton i tak pewnie nic nie dał bo jego słyszało
pół stanu.
-Wszystko
się liczy!
-Czy
mogę się dowiedzieć co się tu kurwa dzieje?! - Razem z Jaredem
automatycznie przenieśliśmy wzrok na miejsce, z którego
dochodził głośny krzyk. Na dole stał Shannon, z założonymi na
piersi rękoma, patrząc na nas zdenerwowanym wzrokiem. Za nim stała
trochę zmieszana, ale widocznie rozbawiona blondynka.
-Spytaj
brata. - Posłałam brunetowi przepraszający uśmiech, i klepiąc
Jareda po ramieniu, wstałam wyminęłam go i zeszłam na dół.
To się szykuje mała awanturka. Już chyba lepiej by było gdyby
spostrzegli nas wcześniej, w trakcie rozmowy, ale nie.. mądry Leto
musiał się wydzierać. Chwytając butelkę z wodą podeszłam do
Miliceviców, Melanie i Roberta którzy zawzięcie o
czymś dyskutowali nie mając pojęcia co działo się w tym samym
czasie. Ja osobiście już nie chciałam brać w tym udziału, to i
tak nie będzie miało szczęśliwego zakończenia. I chodzi mi o
relację Jared-Shannon.
-Gdzie
zniknęła reszta towarzystwa, Liz?
-Nie
chcecie tego wiedzieć, naprawdę. - Uśmiechnęłam się do
długowłosego mężczyzny, i odkręciłam trzymaną w ręce butelkę
z wodą, kiedy można było usłyszeć za nami krzyk.
-Nie
będziemy dzisiaj rozmawiać, Jared! Na razie!
-Shannon!
- Pośrodku pokoju stał, młodszy Leto z głupią miną, a starszy
obejmując ramieniem szczupłą blondynkę rzucił do nas krótkie:
cześć i bez większego tłumaczenia wyszedł.
-Zadowolony
jesteś? - Westchnęłam, widząc minę Jareda i pytające spojrzenia
reszty. Wyczuli chyba jednak, że to nie czas na wyjaśnienia dlatego
jakby się zmówili, Robert i Tomo w tym samym czasie się
odezwali.
-Późno
już. My też będziemy się zbierać.
-Mi
osobiście nie przeszkadzacie. - Posłałam im delikatny uśmiech, a
Leto zawzięcie pisał coś na telefonie. Nie ma to jak miła
atmosfera.
-Jutro
rano zajęcia, spotkamy się po południu Liz. - Z tymi słowami
podeszła do mnie Megan i na pożegnanie mnie przytuliła, tak samo
zrobiła pozostała trójka.
-Do
zobaczenia, trzymajcie się.
-Pa.
- I drzwi się zamknęły. W domu zapanowała cisza. Słychać było
tylko klikanie w klawisze telefonu.
-Powinieneś
go przeprosić. - Starałam się powiedzieć, na tyle głośno aby to
do niego dotarło.
-Właśnie
to robię.
-Przez
sms'a? Jared dziećmi nie jesteśmy. To nie wystarczy. Jak byś się
czuł, jakby podczas naszego spotkania nagle Shannon wyskoczył i
zaczął krzyczeć, że miał rację, że na przykład wygrał
zakład, czy coś w tym stylu? Na pewno nie było by Ci miło. Mówił
Ci co czuje do tej dziewczyny bo Ci ufał, bo jesteś jego bratem i
przyjacielem, chciał mieć w Tobie wsparcie. I tak też w tym
uczestniczyłam, ale nie chciałam tego, bo jeśli mają być razem
to los ich tak pokieruję. A teraz dobranoc, przemyśl to co
powiedziałam. - Nie czekając na odpowiedź, poszłam na górę.
Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam
do łóżka. Pustego łóżka.
Od
pamiętnego, nieudanego wieczoru minęło kilka dni. Rozmawiałam z
Shannonem i mi nie miał niczego za złe, ale jednak mówił mi
o jego relacjach z dziewczyną z pewna rezerwą. Z Jaredem się nie
jeszcze nie spotkał. Więc ciche dni braci Leto trwały nadal.
Miałam nadzieję, że zmieni się to, przed piątkiem, bo mieliśmy
spotkać się wszyscy u Constance, ponieważ miała urodziny.
-Jay,
zawieziesz mnie do centrum? Trzeba kupić dla Twojej mamy jakiś
prezent, a moje auto zostało u Meg.
-Teraz?
Zaraz?
-Tak,
teraz. Kiedy chcesz to zrobić? Od trzech dni Cię o to proszę.
-No
dobrze, dobrze już się nie denerwuj. Wezmę kluczyki i jedziemy.
Księgarnia,
sklep z biżuterią, z ceramiką, księgarnia, sklep z biżuterią, z
ceramiką.. Jared jak zwykle nie wiedział co mógłby kupić
swojej rodzicielce i niezdecydowany gdy pokazywałam mu przykładowe
prezenty, znowu ja musiałam o wszystkim myśleć. Po długich
próbach dogodzenia temu marudzie mogliśmy wracać do domu,
albo wjechać gdzieś coś zjeść, bo to chodzenie w tą i z
powrotem było męczące. Jednak kiedy kierowałam się w stronę
wyjścia Jared wciągnął mnie do sklepu z bielizną.
-Powiesz
mi co mu ty robimy? - Rozejrzałam się dookoła, i posłałam
pogardliwe spojrzenie młodej dziewczynie, która przyglądała
się nam, a raczej Jaredowi, i prawie się śliniła na jego widok.
-Nie
możemy pooglądać? - Wzruszyłam ramionami na jego odpowiedź i
„przechadzałam” się wśród regałów i wieszaków
pełnych koronkowej, satynowej i jeszcze innej bielizny. W pewnym
momencie Jared szedł w moją stronę, z szerokim uśmiechem i
trzymał w ręku dwa zestawy, nie, nie zapowiadało się ciekawie.
Jeszcze nigdy nie kupowałam z Jaredem bielizny i miałam nadzieję,
że to nigdy nie nastąpi.
-Pomyślałem,
że Ci się spodoba. - Muzyk szepnął mi seksownym głosem do ucha i
pocałował jego płatek. Był na tyle blisko, że mógł
poczuć jak przeszedł mnie delikatny dreszcz. Tylko nie ten głos!
Uśmiechnęłam się pod nosem, i zrobiłam krok w tył patrząc w
jego oczy. Może to nie był taki zły pomysł?
-I
co w związku z tym?
-No..
może chciałabyś przymierzyć?
-Musisz
mnie do tego przekonać.
-Obawiam
się, że to nie odpowiednie miejsce na takie zabawy. Kamery, i te
kilka brzydkich pań wkoło. Ale.. gdy będziemy w naszej rezydencji,
kto wie.. - Zaśmiałam się już na samo słowo rezydencja, i
pokręciłam z aprobatą głową. Wzięłam od niego komplety i gdy
wyszukałam wzrokiem przebieralni się tam skierowałam. Odwiesiłam
na wieszaczek torebkę i marynarkę, kiedy usłyszałam, jak ktoś
wchodzi do środka, odwróciłam się i kogo ujrzałam?!
-Ekhem,
a Ty co tu robisz? - spojrzałam pytająco na Jareda, który z
założonymi na torsie rękoma lustrował mnie wzrokiem. Przecież
bym go zawołała, aby ocenił jak wyglądam.
-Przyszedłem,
aby Ci pomóc.
-Ale
ja sobie poradzę, Jay.
-Nie
wątpię, jednak konieczna jest moja obecność tutaj. - Przez jego
twarz przebiegł cwany uśmiech. Jak on coś wymyśli.. Już
zaczynałam się bać.
Starając
się nie zwracać uwagi na jego obecność; co było trudne bo czułam
na sobie jego wzrok; zdjęłam koszulkę, chcąc następnie zrobić
to samo ze stanikiem. Jared kierując moimi ramionami odwrócił
mnie tak, że stałam przodem do dużego lustra. On natomiast stanął
za mną, odgarnął moje włosy na jedną stronę i schował twarz w
zagłębieniu mojej szyi. Czubkiem nosa przejechał po linii mojego
barku. Tą samą drogę przemierzył delikatnymi pocałunkami.
Odchyliłam głowę lekko w bok, aby ułatwić mu tylko dostęp do
siebie i oddawałam się tej pieszczocie całym ciałem. Poczułam
jak chłodne ręce mężczyzny poradziły sobie z odpięciem
biustonosza i zsunęły go w dół. Wtedy się opamiętałam..
Odwróciłam się do niego przodem, krzyżując dłonie na
piersiach.
-Jared?
Nie możemy.. Wiesz gdzie jesteśmy?
-Przecież
przyszliśmy tylko przymierzyć to. - Facet zrobił słodką minkę,
jakby nie wiedział co właśnie zrobił, i myślał, że nie jest
niczemu winny.. Uśmiechnął się szeroko i do jednej ręki wziął
mały, biały wieszaczek, na którym wisiał komplet błękitnej,
koronkowej bielizny. Całkiem zwykłej, jednak mimo tego mającej coś
w sobie. W drugiej dłoni trzymał seksowny czerwono - czarny gorset,
bez ramiączek, z tyłu zawiązywany na sznureczki z przodu z
koronkowymi wstawkami, razem z nim w komplecie były figi z paskami
do, których można podpiąć pończochy (nie wiem jak się te
duperelki nazywają). - Który pierwszy?
-Może
ten drugi. - Wskazałam na komplet z gorsetem, który swoją
drogą podobał mi się bardziej. Co prawda, nie założę tego, do
zwykłej sukienki czy prostej bluzki, ale okazja znajdzie się na
pewno. Szczególnie, że jestem z takim facetem jak Jared. Dla
niego okazją było już samo to, że byliśmy razem w małej
sklepikowej przebieralni, gdzie miałam przymierzać takie cudeńka.
Jay
zdjął z wieszaka, górną część 'zestawu' i gdy chciałam
ją od niego przejąć, pokręcił z dezaprobatą głową.
Zareagowałam na to śmiechem, a mężczyzna posłał mi tylko oczko.
Założył mi gorset, poprawiłam go z przodu, a on zabrał się za
związywanie. Zmierzył mnie wzrokiem, kąciki ust drgnęły mu ku
górze.
-Lizzy,
Lizzy, Lizzy.. Jakbym miał 30 lat więcej, to serducho by mi stanęło
na Twój widok.
-Już
nie słodź. - Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. - I
módl się aby nikt nas wieczorem nie nawiedził, i żeby Ci to
serducho nie stanęło.
-Wieczorem?
Ja się modlę aby nas TERAZ nikt nie nawiedził. - W tym momencie
nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Opierając
mnie o ściankę przebieralni, przybliżył się do mnie i zaczynając
od całusa, wpił się z namiętnością w moje usta. Westchnęłam
cichutko i zarzucając dłoń na jego kark odwzajemniałam
pieszczotę. Gdy oboje oderwaliśmy się, aby uzupełnić zapasy
powietrza, w końcu mogłam coś powiedzieć.
-A
ekspedientki? Inni klienci?
-Kasa
jest na drugim końcu sklepu Kochanie. - Słysząc to jedynie
pokręciłam głową. Co ja mogłam zrobić? Moje zdanie w tej chwili
pewnie nie miało by dużego znaczenia. Poza tym.. po chwilowym
zastanowieniu.. To co knuł Leto nie było takim złym pomysłem,
jeśli na pewno żadna pani z obsługi sklepu, i nikt inny, kto
jeszcze chciałby skorzystać z przebieralni, nam nie przerwie.
Jared
widocznie zauważył, że jednak zmieniłam zdanie i nie mam nic
przeciwko, przejechał dłonią po moim dekolcie, zatapiając wzrok w
moich tęczówkach. Powstrzymując się od cichych pomruków,
położyłam dłoń na kroczu mojego partnera delikatnie ją na nim
zaciskając. Złączając nasze usta w pocałunku, poczułam tylko
jak gorset, który do tej pory był mocno związany i
dopasowany do mojego ciała opada w dół, a duże dłonie
Jareda lądują na moich jędrnych; na sama myśl pieszczot,
domagających się ich; piersiach. Z uśmiechem przygryzłam górną
wargę mężczyzny dłonie wkładając pod jego koszulkę, a kolanem
napierając na jego 'pełne' spodnie. -Niegrzeczna.. - Wyszeptał, a
jego język powędrował od mojego ucha do linii szczęki
pozostawiając mokry ślad.
-
Jeszcze dużo o mnie nie wiesz.. - Stanowczym ruchem, odpięłam
spodnie mężczyzny i zsunęłam je w dół razem z bokserkami.
Jared złapał mnie mocno w talii podnosząc w górę, chcąc
mu w tym pomóc podskoczyłam i oplotłam go nogami w pasie.
Nadal stałam, a raczej wisiałam przytulona do Jareda oparta o
ściankę, tylko teraz chłopak napierał na mnie jeszcze bardziej,
był jeszcze bliżej niż przedtem. Zatopił twarz w moich piersiach.
Trzy dniowy zarost drażnił delikatną skórę, przez co
czułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele.
Zaciskałam usta, aby nie wydawać z siebie żadnych, najcichszych
dźwięków, aby nikt nas nie usłyszał. Gdy nasze języki
wirowały, jak w romantycznym tańcu Jared zsunął moje czarne
stringi, złapał mnie mocno za pośladki i unosząc delikatnie w
górę wręcz wbił się we mnie jednym ruchem. Zamknął mi
usta mocniejszym pocałunkiem, abyśmy się nie wydarli. Miejsce, w
którym się znajdowaliśmy, możliwość zdemaskowania,
sprawiała, że adrenalina rosła. Że mimo wszystko nie czuliśmy
przed niczym strachu, obawy. Czuliśmy się wolni i cieszyliśmy się
swoją miłością. Nasze ruchy jak zwykle płynne i zsynchronizowane
przyprawiały o zawrót głowy. Ta przyjemność, poczucie
bliskości gorącego ciała partnera, jego duże dłonie 'badające'
Twoje ciało, pełne, słodkie usta obdarowujące Twoje miłymi
pocałunkami.. Z każdą kolejną minuta, z każdym kolejnym
pchnięciem mężczyzny, z każdym kolejnym ruchem bioder chciało
się więcej. Jared przyspieszał i zwalniał, przyspieszał i
zwalniał. Nasze oddechy były nie równe, bicie serca
szybkie.. Poczułam, że zbliża się moment orgazmu. Napięłam
mięśnie, Jared znieruchomiał. Zacisnęłam mocno usta, paznokcie
wbijając w plecy partnera. Wtuliłam się w jego tors, a nasienie
mężczyzny rozpłynęło się po moim wnętrzu. Uśmiechnęłam się
i zeskoczyłam z Jay'a odsuwając się od niego. Uf, tego jeszcze nie
było. Zabierając go na zakupy nie spodziewałam się, że trafimy
tutaj. I co najlepsze, że będziemy uprawiać sex w przebieralni!
Dziwiłam się, że nikt nas tutaj nie znalazł, co z drugiej strony
było oczywiście powodem do radości.
-
Od dzisiaj lubię zakupy z Tobą. - Zaśmiałam się słysząc te
słowa, z ust Jareda. A to nowość. Ale, nie dziwiłam się mu. Oj
nie.
-
Nie myśl, że tak będzie za każdym razem, gdy zabiorę Cię na
zakupy! Trochę rozumu w główce jeszcze mam. Poza tym,
powinniśmy się zbierać.. Trochę czas nam zajęło to
'przymierzanie' – Mężczyzna jedynie przytaknął kiwnięciem
głowy, i obydwoje się ubraliśmy, odwiesiliśmy na wieszaczek
bieliznę, oczywiście poprawiliśmy fryzury, które były
trochę potargane i zabierając wszystko co nasze mogliśmy
wychodzić.
Coś
nie tak? Pomyślałam, gdy dwie młode dziewczyny znajdujące się
obok stojaka zmierzyły mnie i Jareda. Miałam źle ubraną koszulkę?
Byłam rozmazana? No dobrze, może byliśmy na twarzy trochę
czerwoni, ale zdarza się.. Taki zaduch tam panował, że każdemu
było by gorąco. Winny się tłumaczy nie ma co. Zlałam te
dziewczyny i przeszliśmy do kasy. Ekspedientka była bardzo miła, i
o dziwo nie posyłała nam dziwnych uśmieszków albo spojrzeń.
Podziękowaliśmy za zakupy. Jared dodał po cichu, podziękowania za
udostępnienie przyjemnej przebieralni na co zareagowałam głośnym
wybuchem śmiechu. Mężczyzna objął mnie w pasie i skierowaliśmy
się w stronę wyjścia z centrum handlowego.
TADAM!
Przepraszam?
Zastanawiam
się nad sensem prowadzenia tego bloga i jego żywotnością. Mam
wiele pomysłów na dalszą historię, ale co z tego, że
rozdziały pojawiają się w takich odstępach czasu? Zdaje sobie
sprawę, że gdy dodam rozdział przykładowo po miesiącu to czasem
trzeba powrócić pamięcią do poprzedniego, żeby wiedzieć o
co chodzi i, że pewnie nudzę Was tym brakiem ciągłości. A to nie
powinno tak być..
Chciałabym
wiedzieć, co o tym sądzicie?
+
Jest ktoś chętny, aby co jakiś czas pojawiał się malutki
przerywnik w postaci oneshot'a niekoniecznie o tematyce Marsowej, tak
jak ten poprzedni?
Pozdrówki,
Alka :)