sobota, 8 grudnia 2012

#10


    -Elizabeth! Jak zwykle świetnie wyglądasz! Nie to co ten łamaga. - Usłyszałam rozbawione słowa Roberta, bardziej znanego jako "Babu" i spojrzałam na źle zapiętą koszulę Jareda i nieułożone włosy z mokrymi końcówkami.
-Też Cię miło widzieć. - Odpowiedział mu naburmuszony Leto, a ja posłałam naszemu gościowi szeroki uśmiech. Nie mógł przecież winić chłopaka, że przyszedł za szybko bo był na czas, tylko Leto jak zwykle zapomniał o ustalonym terminie i zajął się innymi sprawami. Swoja drogą bardzo przyjemnymi.
-Można mu wybaczyć ten jeden raz, biedak tak się przejął Waszą wizytą, że zaczął sprzątać. - Ledwo co powstrzymałam wybuch śmiechu i przechodząc w głąb mieszkania, kazałam Jay'owi iść i doprowadzić się do porządku, a sama zaproponowałam chłopakowi coś do picia. Rozmowy z Babu były interesujące, zawsze miał do powiedzenia coś ciekawego. Opowiadał o tym z pasją i nie zanudzał swoimi opowieściami wplatając w nie trochę żartu.
Po niedługim czasie zjawiła się zbiorowo cała reszta, tych Jared przywitał już porządnie wyglądający i nikt nie mógł się do niego przyczepić. Wszyscy tak dawno się nie widzieliśmy i każdy miał sobie wiele do opowiedzenia. Gdy panowie zeszli na bardziej męskie tematy, razem z Megan, Melanie i Vickie, bo Clarie z Mike'em nie dotarli przeniosłyśmy się w bardziej ustronne miejsce na świeżym powietrzu. Nie minęło wiele czasu, a spostrzegłam na sobie rozbawione spojrzenie i usłyszałam cichy chichot mojej przyjaciółki. Prawda była taka, że Meg nigdy nie mogła za wiele wypić, ale jeden kieliszek martini? Uśmiechnęłam się i posłałam jej znaczące pytające spojrzenie. Chyba wszystkie chciałyśmy się dowiedzieć o co chodziło brunetce.
-Nie,nie,nie. Najpierw Ty Lizzy opowiesz nam wszystko ze szczegółami.
-Wszystko ze szczegółami, ok. Ale na jaki temat?
-Twojego stanika w basenie. - Dziewczyna parsknęła głośnym śmiechem, a dwie pozostałe jej zawtórowały. Stałam jak wryta analizując usłyszane słowa. JARED! Krzyknął głos w mojej głowie. Ten za przeproszeniem chuj miał się tym zająć!
-No dobrze dziewczęta.. Jeszcze jednego drinka? - Uśmiechnęłam się, szybko zmieniając temat i spoglądając na towarzyszki wieczoru. W duchu się modliłam, aby nie domagały się więcej.
-Tak szybko Ci się nie uda! Prosiłam o szczegóły.
-My też ich z chęcią posłuchamy.
-Gdzie tu jakakolwiek prywatność? - Wywróciłam oczami i usiadłam wygodniej na brązowym krzesełku.
-Lizzie, kochanie.. to nie wyjdzie poza nasze grono. Chociaż młodszy Leto pewnie już dawno wszystko rozpowiedział, jak nie chcesz to dowiemy się na przykład od Shannona.
-Albo od Tomo – wtrąciła żona, wspomnianego mężczyzny i obydwie, nie licząc Melanie, która była dosyć nie śmiała, w końcu prawie nowa w naszym towarzystwie, spojrzały po sobie. Ja już znałam ten wzrok, one były zdolne to zrobić i by to zrobiły. Nie takie informacje wyciągały. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową.
-Nie ma takiej potrzeby.. W sumie nie ma wiele do opowiadania. Znowu się kłóciliśmy, przyszedł Tomo poudawał mediatora i tak się potoczyło. Zaczęliśmy rozmawiać, wypiliśmy trochę wina, i zachciało mi się pływać w basenie. Koniec! - Zakończyłam z szerokim uśmiechem, ale dziewczyny chyba nie były zbytnio zadowolone tak krótką relacją co wyrażał cichy jęk Meg i blednący uśmiech reszty.
-Tyle? Tylko tyle?! A ta końcówka zapowiadała się ciekawie.. - odpowiedziały chóralnie.
-Resztę dokończcie sobie same. Szczegółów wam nie zdradzę nawet jakbyście tortury stosowały. A teraz wybaczcie, zmienię temat.. Melanie jak tam po spotkaniu z Shannem? Wtedy co was zostawiłam samych. - Och! Zauważyłam ten niepewny, wstydliwy uśmiech na twarzy blondynki, czyżby mały sukces?
-Dobrze. Powspominaliśmy stare czasy, odwiedziliśmy kilka miejsc.. Chciał mnie nawet zaprosić do Was na dzisiejszą „imprezę”, ale Jay był szybszy. Chyba zmartwił go trochę fakt, że brat go wyprzedził - Blondynka zaśmiała się. - Tak wywnioskowałam ze zmiany jego głosu. Ale myślę, że nasza przyjaźń nigdy się nie skończyła, może tylko umocniła?
-Tylko przyjaźń?! Melanie.. Proszę Cię! Jared mi tyle o Was opowiadał! To nie możliwe, że z tego uczucia nic nie zostało.
-A jednak..
-Przepraszam nie chciałam sprawiać Ci przykrości tymi słowami.. - Zaczęłam mówić, kiedy nastała niezręczna cisza. Posłałam dziewczynie przyjazny uśmiech i odetchnęłam z ulgą gdy odwzajemniła ten drobny gest.
-Mam pomysł, wypijmy za przeszłych, teraźniejszych i przyszłych facetów! Co prawda to nie warte tego świnie, ale..
-Oh, Mel i Ty to mówisz?
-Ja mogę jedynie za przeszłych i teraźniejszego, bo męża zmieniać nie zamierzam. - Zaczęłyśmy się śmiać i wzniosłyśmy symboliczny toast.

    Z upływem czasu robiło się coraz głośniej, humory stawały się coraz weselsze, tematy śmielsze, już bez podziału na grono babskie i męskie. Nie zakodowałam momentu kiedy Jared pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na górę wchodząc do naszej sypialni. Co to to nie! Goście na dole, a ten co? Oczywiście wiedziałam, że jest do tego zdolny, nie tak kończyły się zabawy.
-Jared! Puścisz mnie i powiesz co do cholery robisz?!
-Cicho, nie krzycz. Nie mam złych zamiarów. - Mężczyzna puścił mi oczko i wskazał głową na drzwi prowadzące na taras. Uniosłam do góry brew w pytającym geście zupełnie nie wiedząc o co mu chodziło. - Już wyjaśniam. Zaraz tam wyjdziemy, i się schowamy, musimy być cicho, żeby ich nie spłoszyć.
-Ale kogo? I po co mamy się chować i kogoś obserwować, Jay?
-Lizzy Shannon i Melanie, mówi Ci to coś?
-No wiesz zdziwiłbyś się, bo bardzo dużo.
-Właśnie. A nasz plan mówi Ci coś?
-To nie ma sensu. Ona mi powiedziała, że są przyjaciółmi.
-A mi Shannon mówił, coś innego.. Znaczy, że no to długa opowieść. Ale tak w skrócie, to wydaje mi się, że po spotkaniu po długim czasie zrozumiał, że zawsze mu na niej zależało, no.
-I gdzie w tym wszystkim miejsce na nasz balkon?
-Oni tam siedzą, rozumiesz? Na dole, sami, zamknięci, wyszli porozmawiać, a ja zamknąłem drzwi, w sumie to nawet o tym nie wiedzą. Są zajęci sobą. Musimy wybadać sytuację, zobaczyć co się z tego narodzi.
-Oh, powinieneś mieć w dowodzie Jared-genialny-Leto.
-Na prawdę? - Zaśmiałam się w duchu wesołą twarz Ukochanego i pokręciłam przecząco głową. Niestety zrujnowałam jego marzenie.
-Nie! Oczywiście, że nie!
-Powinienem się na Ciebie obrazić, panno Elizabeth ale mamy teraz ważniejszą sprawę do załatwienia. - Jedyne co mogłam zrobić to wywrócić oczami i nic już nie mówiąc, powędrować za Leto na taras. Usiedliśmy wygodnie na płytkach opierając się o szklane drzwi i w ciszy obserwowaliśmy. Chyba wolałabym być na dole, gdzie zostali nasi goście, a relacji z tego co się działo nad basenem mogłabym posłuchać na drugi dzień od Shannona, bo jestem pewna, że mi by o tym powiedział. Jednak ten uparty dureń zwany moim facetem by mi na to nie pozwolił, tłumacząc, że nasz plan, i koniec. Wspominałam już, że życie z tym mężczyzną jest ciężkie? Męczyło mnie siedzenie w ciszy, nie mogłam nawet głośniej westchnąć, bo czułam na sobie karcące spojrzenie Jareda. Jak on się na coś uprze.. Przecież nic się nie działo, siedzieli i rozmawiali, wielkie mi coś! Uśmiechnęłam się widząc jak blond włosy dziewczyny opadły na plecy Shannona, kiedy oparła o jego ramię głowę, a Jay wciąż wypatrywał wybuchu uczuć, fanfar, sztucznych ogni i tęczy na niebie, jakby ten drobny incydent, nie miał znaczenia.
-Jaaaaaared, proszę. Skończmy to przedstawienie.
-Spokojnie kochanie. Daje im jeszcze.. godzinę, a zobaczysz, że się pocałują. - Zakryłam usta dłonią, aby nie zacząć się śmiać. Nie wiem, mieszkam z nim, ale naprawdę nie wiem co ten człowiek ćpa.. Pewne jest, że powinien zmniejszyć dawkę.
-Jak przegrasz, zabierasz mnie jutro na zakupy!
-Nie ma szans, abym przegrał. - Mężczyzna pochylił się i przelotnie pocałował moje usta, mruknęłam niezadowolona, kiedy wrócił do poprzedniej pozycji, znów wbijając wzrok w swojego brata i jego towarzyszkę.
Po piętnastu minutach w końcu zaczęło się dziać coś innego niż tylko rozmowy, czy obejmowanie ramieniem. Obydwoje wstali z subtelnymi uśmiechami na twarzy. Melanie zbliżyła się do dobrze zbudowanego mężczyzny i składając na jego policzku długi pocałunek przytuliła go i szepnęła coś do ucha.
-Mówiłem?! Mówiłem! Nawet nie godzina! Ha!
-To się nie liczy.. To tylko policzek. - Specjalni mówiłam ciszej od Jareda, który krzyczał najgłośniej jak potrafił, chociaż mój ton i tak pewnie nic nie dał bo jego słyszało pół stanu.
-Wszystko się liczy!
-Czy mogę się dowiedzieć co się tu kurwa dzieje?! - Razem z Jaredem automatycznie przenieśliśmy wzrok na miejsce, z którego dochodził głośny krzyk. Na dole stał Shannon, z założonymi na piersi rękoma, patrząc na nas zdenerwowanym wzrokiem. Za nim stała trochę zmieszana, ale widocznie rozbawiona blondynka.
-Spytaj brata. - Posłałam brunetowi przepraszający uśmiech, i klepiąc Jareda po ramieniu, wstałam wyminęłam go i zeszłam na dół. To się szykuje mała awanturka. Już chyba lepiej by było gdyby spostrzegli nas wcześniej, w trakcie rozmowy, ale nie.. mądry Leto musiał się wydzierać. Chwytając butelkę z wodą podeszłam do Miliceviców, Melanie i Roberta którzy zawzięcie o czymś dyskutowali nie mając pojęcia co działo się w tym samym czasie. Ja osobiście już nie chciałam brać w tym udziału, to i tak nie będzie miało szczęśliwego zakończenia. I chodzi mi o relację Jared-Shannon.
-Gdzie zniknęła reszta towarzystwa, Liz?
-Nie chcecie tego wiedzieć, naprawdę. - Uśmiechnęłam się do długowłosego mężczyzny, i odkręciłam trzymaną w ręce butelkę z wodą, kiedy można było usłyszeć za nami krzyk.
-Nie będziemy dzisiaj rozmawiać, Jared! Na razie!
-Shannon! - Pośrodku pokoju stał, młodszy Leto z głupią miną, a starszy obejmując ramieniem szczupłą blondynkę rzucił do nas krótkie: cześć i bez większego tłumaczenia wyszedł.
-Zadowolony jesteś? - Westchnęłam, widząc minę Jareda i pytające spojrzenia reszty. Wyczuli chyba jednak, że to nie czas na wyjaśnienia dlatego jakby się zmówili, Robert i Tomo w tym samym czasie się odezwali.
-Późno już. My też będziemy się zbierać.
-Mi osobiście nie przeszkadzacie. - Posłałam im delikatny uśmiech, a Leto zawzięcie pisał coś na telefonie. Nie ma to jak miła atmosfera.
-Jutro rano zajęcia, spotkamy się po południu Liz. - Z tymi słowami podeszła do mnie Megan i na pożegnanie mnie przytuliła, tak samo zrobiła pozostała trójka.
-Do zobaczenia, trzymajcie się.
-Pa. - I drzwi się zamknęły. W domu zapanowała cisza. Słychać było tylko klikanie w klawisze telefonu.
-Powinieneś go przeprosić. - Starałam się powiedzieć, na tyle głośno aby to do niego dotarło.
-Właśnie to robię.
-Przez sms'a? Jared dziećmi nie jesteśmy. To nie wystarczy. Jak byś się czuł, jakby podczas naszego spotkania nagle Shannon wyskoczył i zaczął krzyczeć, że miał rację, że na przykład wygrał zakład, czy coś w tym stylu? Na pewno nie było by Ci miło. Mówił Ci co czuje do tej dziewczyny bo Ci ufał, bo jesteś jego bratem i przyjacielem, chciał mieć w Tobie wsparcie. I tak też w tym uczestniczyłam, ale nie chciałam tego, bo jeśli mają być razem to los ich tak pokieruję. A teraz dobranoc, przemyśl to co powiedziałam. - Nie czekając na odpowiedź, poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Pustego łóżka.

    Od pamiętnego, nieudanego wieczoru minęło kilka dni. Rozmawiałam z Shannonem i mi nie miał niczego za złe, ale jednak mówił mi o jego relacjach z dziewczyną z pewna rezerwą. Z Jaredem się nie jeszcze nie spotkał. Więc ciche dni braci Leto trwały nadal. Miałam nadzieję, że zmieni się to, przed piątkiem, bo mieliśmy spotkać się wszyscy u Constance, ponieważ miała urodziny.
-Jay, zawieziesz mnie do centrum? Trzeba kupić dla Twojej mamy jakiś prezent, a moje auto zostało u Meg.
-Teraz? Zaraz?
-Tak, teraz. Kiedy chcesz to zrobić? Od trzech dni Cię o to proszę.
-No dobrze, dobrze już się nie denerwuj. Wezmę kluczyki i jedziemy.
Księgarnia, sklep z biżuterią, z ceramiką, księgarnia, sklep z biżuterią, z ceramiką.. Jared jak zwykle nie wiedział co mógłby kupić swojej rodzicielce i niezdecydowany gdy pokazywałam mu przykładowe prezenty, znowu ja musiałam o wszystkim myśleć. Po długich próbach dogodzenia temu marudzie mogliśmy wracać do domu, albo wjechać gdzieś coś zjeść, bo to chodzenie w tą i z powrotem było męczące. Jednak kiedy kierowałam się w stronę wyjścia Jared wciągnął mnie do sklepu z bielizną.
-Powiesz mi co mu ty robimy? - Rozejrzałam się dookoła, i posłałam pogardliwe spojrzenie młodej dziewczynie, która przyglądała się nam, a raczej Jaredowi, i prawie się śliniła na jego widok.
-Nie możemy pooglądać? - Wzruszyłam ramionami na jego odpowiedź i „przechadzałam” się wśród regałów i wieszaków pełnych koronkowej, satynowej i jeszcze innej bielizny. W pewnym momencie Jared szedł w moją stronę, z szerokim uśmiechem i trzymał w ręku dwa zestawy, nie, nie zapowiadało się ciekawie. Jeszcze nigdy nie kupowałam z Jaredem bielizny i miałam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi.
-Pomyślałem, że Ci się spodoba. - Muzyk szepnął mi seksownym głosem do ucha i pocałował jego płatek. Był na tyle blisko, że mógł poczuć jak przeszedł mnie delikatny dreszcz. Tylko nie ten głos! Uśmiechnęłam się pod nosem, i zrobiłam krok w tył patrząc w jego oczy. Może to nie był taki zły pomysł?
-I co w związku z tym?
-No.. może chciałabyś przymierzyć?
-Musisz mnie do tego przekonać.
-Obawiam się, że to nie odpowiednie miejsce na takie zabawy. Kamery, i te kilka brzydkich pań wkoło. Ale.. gdy będziemy w naszej rezydencji, kto wie.. - Zaśmiałam się już na samo słowo rezydencja, i pokręciłam z aprobatą głową. Wzięłam od niego komplety i gdy wyszukałam wzrokiem przebieralni się tam skierowałam. Odwiesiłam na wieszaczek torebkę i marynarkę, kiedy usłyszałam, jak ktoś wchodzi do środka, odwróciłam się i kogo ujrzałam?!
-Ekhem, a Ty co tu robisz? - spojrzałam pytająco na Jareda, który z założonymi na torsie rękoma lustrował mnie wzrokiem. Przecież bym go zawołała, aby ocenił jak wyglądam.
-Przyszedłem, aby Ci pomóc.
-Ale ja sobie poradzę, Jay.
-Nie wątpię, jednak konieczna jest moja obecność tutaj. - Przez jego twarz przebiegł cwany uśmiech. Jak on coś wymyśli.. Już zaczynałam się bać.
Starając się nie zwracać uwagi na jego obecność; co było trudne bo czułam na sobie jego wzrok; zdjęłam koszulkę, chcąc następnie zrobić to samo ze stanikiem. Jared kierując moimi ramionami odwrócił mnie tak, że stałam przodem do dużego lustra. On natomiast stanął za mną, odgarnął moje włosy na jedną stronę i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czubkiem nosa przejechał po linii mojego barku. Tą samą drogę przemierzył delikatnymi pocałunkami. Odchyliłam głowę lekko w bok, aby ułatwić mu tylko dostęp do siebie i oddawałam się tej pieszczocie całym ciałem. Poczułam jak chłodne ręce mężczyzny poradziły sobie z odpięciem biustonosza i zsunęły go w dół. Wtedy się opamiętałam.. Odwróciłam się do niego przodem, krzyżując dłonie na piersiach.
-Jared? Nie możemy.. Wiesz gdzie jesteśmy?
-Przecież przyszliśmy tylko przymierzyć to. - Facet zrobił słodką minkę, jakby nie wiedział co właśnie zrobił, i myślał, że nie jest niczemu winny.. Uśmiechnął się szeroko i do jednej ręki wziął mały, biały wieszaczek, na którym wisiał komplet błękitnej, koronkowej bielizny. Całkiem zwykłej, jednak mimo tego mającej coś w sobie. W drugiej dłoni trzymał seksowny czerwono - czarny gorset, bez ramiączek, z tyłu zawiązywany na sznureczki z przodu z koronkowymi wstawkami, razem z nim w komplecie były figi z paskami do, których można podpiąć pończochy (nie wiem jak się te duperelki nazywają). - Który pierwszy?
-Może ten drugi. - Wskazałam na komplet z gorsetem, który swoją drogą podobał mi się bardziej. Co prawda, nie założę tego, do zwykłej sukienki czy prostej bluzki, ale okazja znajdzie się na pewno. Szczególnie, że jestem z takim facetem jak Jared. Dla niego okazją było już samo to, że byliśmy razem w małej sklepikowej przebieralni, gdzie miałam przymierzać takie cudeńka.
Jay zdjął z wieszaka, górną część 'zestawu' i gdy chciałam ją od niego przejąć, pokręcił z dezaprobatą głową. Zareagowałam na to śmiechem, a mężczyzna posłał mi tylko oczko. Założył mi gorset, poprawiłam go z przodu, a on zabrał się za związywanie. Zmierzył mnie wzrokiem, kąciki ust drgnęły mu ku górze.
-Lizzy, Lizzy, Lizzy.. Jakbym miał 30 lat więcej, to serducho by mi stanęło na Twój widok.
-Już nie słodź. - Zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. - I módl się aby nikt nas wieczorem nie nawiedził, i żeby Ci to serducho nie stanęło.
-Wieczorem? Ja się modlę aby nas TERAZ nikt nie nawiedził. - W tym momencie nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Opierając mnie o ściankę przebieralni, przybliżył się do mnie i zaczynając od całusa, wpił się z namiętnością w moje usta. Westchnęłam cichutko i zarzucając dłoń na jego kark odwzajemniałam pieszczotę. Gdy oboje oderwaliśmy się, aby uzupełnić zapasy powietrza, w końcu mogłam coś powiedzieć.
-A ekspedientki? Inni klienci?
-Kasa jest na drugim końcu sklepu Kochanie. - Słysząc to jedynie pokręciłam głową. Co ja mogłam zrobić? Moje zdanie w tej chwili pewnie nie miało by dużego znaczenia. Poza tym.. po chwilowym zastanowieniu.. To co knuł Leto nie było takim złym pomysłem, jeśli na pewno żadna pani z obsługi sklepu, i nikt inny, kto jeszcze chciałby skorzystać z przebieralni, nam nie przerwie.
Jared widocznie zauważył, że jednak zmieniłam zdanie i nie mam nic przeciwko, przejechał dłonią po moim dekolcie, zatapiając wzrok w moich tęczówkach. Powstrzymując się od cichych pomruków, położyłam dłoń na kroczu mojego partnera delikatnie ją na nim zaciskając. Złączając nasze usta w pocałunku, poczułam tylko jak gorset, który do tej pory był mocno związany i dopasowany do mojego ciała opada w dół, a duże dłonie Jareda lądują na moich jędrnych; na sama myśl pieszczot, domagających się ich; piersiach. Z uśmiechem przygryzłam górną wargę mężczyzny dłonie wkładając pod jego koszulkę, a kolanem napierając na jego 'pełne' spodnie. -Niegrzeczna.. - Wyszeptał, a jego język powędrował od mojego ucha do linii szczęki pozostawiając mokry ślad.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz.. - Stanowczym ruchem, odpięłam spodnie mężczyzny i zsunęłam je w dół razem z bokserkami. Jared złapał mnie mocno w talii podnosząc w górę, chcąc mu w tym pomóc podskoczyłam i oplotłam go nogami w pasie. Nadal stałam, a raczej wisiałam przytulona do Jareda oparta o ściankę, tylko teraz chłopak napierał na mnie jeszcze bardziej, był jeszcze bliżej niż przedtem. Zatopił twarz w moich piersiach. Trzy dniowy zarost drażnił delikatną skórę, przez co czułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Zaciskałam usta, aby nie wydawać z siebie żadnych, najcichszych dźwięków, aby nikt nas nie usłyszał. Gdy nasze języki wirowały, jak w romantycznym tańcu Jared zsunął moje czarne stringi, złapał mnie mocno za pośladki i unosząc delikatnie w górę wręcz wbił się we mnie jednym ruchem. Zamknął mi usta mocniejszym pocałunkiem, abyśmy się nie wydarli. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy, możliwość zdemaskowania, sprawiała, że adrenalina rosła. Że mimo wszystko nie czuliśmy przed niczym strachu, obawy. Czuliśmy się wolni i cieszyliśmy się swoją miłością. Nasze ruchy jak zwykle płynne i zsynchronizowane przyprawiały o zawrót głowy. Ta przyjemność, poczucie bliskości gorącego ciała partnera, jego duże dłonie 'badające' Twoje ciało, pełne, słodkie usta obdarowujące Twoje miłymi pocałunkami.. Z każdą kolejną minuta, z każdym kolejnym pchnięciem mężczyzny, z każdym kolejnym ruchem bioder chciało się więcej. Jared przyspieszał i zwalniał, przyspieszał i zwalniał. Nasze oddechy były nie równe, bicie serca szybkie.. Poczułam, że zbliża się moment orgazmu. Napięłam mięśnie, Jared znieruchomiał. Zacisnęłam mocno usta, paznokcie wbijając w plecy partnera. Wtuliłam się w jego tors, a nasienie mężczyzny rozpłynęło się po moim wnętrzu. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z Jay'a odsuwając się od niego. Uf, tego jeszcze nie było. Zabierając go na zakupy nie spodziewałam się, że trafimy tutaj. I co najlepsze, że będziemy uprawiać sex w przebieralni! Dziwiłam się, że nikt nas tutaj nie znalazł, co z drugiej strony było oczywiście powodem do radości.
- Od dzisiaj lubię zakupy z Tobą. - Zaśmiałam się słysząc te słowa, z ust Jareda. A to nowość. Ale, nie dziwiłam się mu. Oj nie.
- Nie myśl, że tak będzie za każdym razem, gdy zabiorę Cię na zakupy! Trochę rozumu w główce jeszcze mam. Poza tym, powinniśmy się zbierać.. Trochę czas nam zajęło to 'przymierzanie' – Mężczyzna jedynie przytaknął kiwnięciem głowy, i obydwoje się ubraliśmy, odwiesiliśmy na wieszaczek bieliznę, oczywiście poprawiliśmy fryzury, które były trochę potargane i zabierając wszystko co nasze mogliśmy wychodzić.
Coś nie tak? Pomyślałam, gdy dwie młode dziewczyny znajdujące się obok stojaka zmierzyły mnie i Jareda. Miałam źle ubraną koszulkę? Byłam rozmazana? No dobrze, może byliśmy na twarzy trochę czerwoni, ale zdarza się.. Taki zaduch tam panował, że każdemu było by gorąco. Winny się tłumaczy nie ma co. Zlałam te dziewczyny i przeszliśmy do kasy. Ekspedientka była bardzo miła, i o dziwo nie posyłała nam dziwnych uśmieszków albo spojrzeń. Podziękowaliśmy za zakupy. Jared dodał po cichu, podziękowania za udostępnienie przyjemnej przebieralni na co zareagowałam głośnym wybuchem śmiechu. Mężczyzna objął mnie w pasie i skierowaliśmy się w stronę wyjścia z centrum handlowego.




TADAM! 
Przepraszam? 
Zastanawiam się nad sensem prowadzenia tego bloga i jego żywotnością. Mam wiele pomysłów na dalszą historię, ale co z tego, że rozdziały pojawiają się w takich odstępach czasu? Zdaje sobie sprawę, że gdy dodam rozdział przykładowo po miesiącu to czasem trzeba powrócić pamięcią do poprzedniego, żeby wiedzieć o co chodzi i, że pewnie nudzę Was tym brakiem ciągłości. A to nie powinno tak być..
Chciałabym wiedzieć, co o tym sądzicie?
+ Jest ktoś chętny, aby co jakiś czas pojawiał się malutki przerywnik w postaci oneshot'a niekoniecznie o tematyce Marsowej, tak jak ten poprzedni?
Pozdrówki, Alka :)