czwartek, 4 października 2012

#9


     Staliśmy oparci o drzwi wejściowe. Jared trzymał dłonie oparte na moich pośladkach, ja natomiast jedną rękę zarzuciłam mu na szyję, drugą włożyłam pod koszulkę Jareda opierając ją na jego torsie. W takiej to oto pozie nie przejmując się niczym całowaliśmy się. Leto bawiąc się językiem drażnił moje podniebienie, na co reagowałam chichotem..
-Nie przeszkadzam Wam? - Nagle jakby wyrosła z pod ziemi, zjawiła się przed nami Kathy! A to niespodzianka! Widziałam i czułam, że Jay nie chętnie się ode mnie odrywał i nie była mu ta wizyta w tej chwili na rękę. Zmierzwił dłonią włosy poprawiając podwiniętą koszulkę i posyłając mi delikatny, zmieszany uśmiech spojrzał na dziewczynę.
- Cześć Kathy.. Nie spodziewałem się Ciebie dzisiaj. Myślałem, że nas uprzedzisz..
-Zauważyłam, że nie byliście przygotowani na gościa. Może lepiej przyjdę innym razem? - Mogła by tak zrobić, pięknie zaczęty dzień, nie może zakończyć się nie miło, no ale skąd wiedziałam, że tak będzie? To tylko moje podejrzenia. Nie bądźmy chamami, jak już przyszła jakoś to przeżyję, może dowiemy się czegoś nowego..
-Nie przesadzaj. Nie mamy z Jaredem żadnych planów. Może wejdziemy do środka, a nie stoimy tak przed wejściem? - Odszukałam w torebce klucze i otworzyłam drzwi. Przepuściliśmy ją przodem, a sami weszliśmy za nią. Pogłaskałam Jay'a po policzku chcąc dodać mu tym otuchy i pewności, w 'odpowiedzi' mężczyzna posłał mi buziaka.
-Może się czegoś napijesz? - Spytałam, gdy już zasiedliśmy jak jedna wielka rodzinka.. Tak tak, zajechało ironią na kilometr.. Gdy już zasiedliśmy w salonie.
- Może być woda. - Dziewczyna chyba czuła się nie pewnie. Dziwne. Początkowo taka pewna siebie. "Co to nie ona". Wielka panienka, opryskliwa i niegrzeczna. Liz tylko się opanuj i zachowaj spokój! Wstałam i poszłam do kuchni. Może to też dobry pomysł, żeby ich na moment zostawić samych. Może jak mnie nie będzie porozmawiają o "szczegółach" ich rodzinnych powiązań? Jak nalewałam wodę do szklanki zauważyłam Leto rozmawiającego przez telefon i idącego na górę. Okey. Zabrałam szklankę i wróciłam do salonu, a to co zobaczyłam mnie totalnie zszokowało.
-Możesz mi powiedzieć czego tam szukasz?! - Odchrząknęłam i powiedziałam głośno i dosadnie. Kathy odskoczyła od komody w dłoni trzymając mój portfel. Mała żmija przeszukiwała moją torbę.
-Ja tylko..
-Tylko co?! Chciałaś nas okraść tak?! Pewnie od samego początku tylko czekałaś na ten moment. Wiedziałam, że coś z Tobą nie tak, od samego początku to wiedziałam.. Tylko nikt mi nie chciał wierzyć.. Jared! - Zawołałam Jay'a mając nadzieję, że skończył rozmawiać i przyjdzie szybko rozwiązać tą sytuację, stałam w wejściu do salonu tak, że dziewczyna nie miała nawet możliwości ucieczki.
-Gdyby nie Ty, mój plan by się powiódł! Wyciągnęłam bym od tego naiwniaka tyle kasy ile chciałam! Zrobiłby dla mnie wszystko! Wszystko przez Ciebie Ty suko!
-Jak mnie nazwałaś?! Jesteś oszustką, kłamałaś w żywe oczy i śmiesz mnie tak nazywać?! Spędzisz kilka ładnych lat w kiciu. Może nawet nie nazywasz się Kathy co?
W jednej chwili dziewczyna stała przy komodzie w drugiej tuż przede mną. Chciała mnie odsunąć, nie nie. Zapomnij kochana. Szarpnęłam ją za rękę i wpadła z powrotem do pomieszczenia. Kiedy odwróciłam wzrok w stronę schodów, nasłuchując kroków, gdyż miałam szczerą nadzieję, że zaraz zjawi się tam Jared i rozprawi się z tą oszustką dostałam w twarz. Zapiekło. Mała ale silna. Pewnie nawalała się z koleżkami gdzie popadło. Złapałam się za policzek i spojrzałam na nią posępnym wzrokiem.. - Ty dziwko! - Wycedziłam przez zęby i złapałam ją za włosy, drugą ręką waląc ją po twarzy. Odwdzięczyła się tym samym. Szarpałyśmy się i kopałyśmy, po czym jedna z nas potknęła się o małą pufę i upadłyśmy na ziemię. Należało się jej. Oszukiwała Jareda, chciała go wrobić.. Odnaleziona po latach córeczka. Jasne, jasne. „Turlałyśmy” się po podłodze, raz ja miałam nad nią przewagę, po chwili sytuacja się zmieniała i to ona górowała nade mną. Na szczęście moja kondycja fizyczna była w nie najgorszym stanie i mogłam sobie jakoś radzić, a nie bezczynnie pozwalać aby mnie zlała na kwaśne jabłko.
-Elizabeth! Co tu się dzieje?! - Nawet krzyk Jareda, nie sprawił, że przestałyśmy się bić. - Przestańcie do cholery! - Jasne było, że sam nie da rady powstrzymać nas dwóch, nawet jakby się starał. Wtedy do domu wszedł Shannon. Nie musiał zamieniać z bratem żadnych słów, wystarczyło im spojrzenie. Akurat w momencie, kiedy siedziałam na Kathy, i miałam łatwy dostęp do uderzania jej, poczułam jak ktoś łapie mnie mocno w pasie i odciąga. Krzyknęłam, żeby mnie puścił i zaczęłam wymachiwać nogami w powietrzu. Spostrzegłam, że starszy Leto to samo robi z tamtą dziewczyną.
-Puść mnie Jared!
-Oszalałaś?!
-Nie, nie oszalałam! - wyrwałam się z jego objęcia i posłałam jej znowu wrogie spojrzenie. Po czym przeniosłam wzrok na Jareda. - Mówiłam, powtarzałam, ale nikt mi nie wierzył!
-Zamknij się szmato! Jak coś mu powiesz, pożałujesz!
-Musi się dowiedzieć! Jared to jest oszustka! Chciała mnie okraść, rozumiesz?! Potem mi wykrzyczała, że gdyby nie ja to udało by jej się Ciebie naciągnąć na kasę. Ty jej wierzyłeś w tą bajeczkę, a ja jeszcze starałam się być dla niej miła! - Jakimś cudem Kathy udało się wyrwać Shannonowi i podbiegła w moją stronę, ale stanął przede mną Jared, że to z nim mogła się skonfrontować.
- To prawda? Nie milcz tylko kurwa mów, czy to prawda?!
- A jak myślałeś?! Nabrałeś się naiwniaczku! Wkręciłam Ci bajeczkę o Twojej starej dziewczynie i już uwierzyłeś na słowo. A taka z Ciebie gwiazda, taki mądry, wykształcony..
Jared uniósł rękę, widziałam jego napięte ze złości mięśnie. Wiedziałam też, że jak jest zły jego siła jest zdwojona, zdarzało się, że latały po mieszkaniu talerze, które z hukiem rozbijały się o ścianę na drobny maczek. Złapałam jego dłoń i splotłam nasze palce razem.
-Nie warto..
-I Ty to mówisz? Wiesz jak wyglądasz? Spójrz na swoją twarz w lustrze. Będziesz miała kilka sińców. Krew Ci leci – w jego głosie słychać było troskę. - Nie chciałem tego zrobić bo mnie oszukała, tylko dlatego, że się z nią pobiłaś, chciałem jej jeszcze dołożyć. A co do Ciebie – powiedział i odwrócił się w stronę dziewczyny – Nie myśl, że tak łatwo Ci teraz pójdzie wykręcenie się.
-Jay jak ona się nazywa? - wtrącił Shan trzymając w dłoni kilka plastikowych kart, nie dużej wielkości. - Bo według tych podrobionych dowodów.. Isobel Swan, Gina Miller, Kathy Dunkan.. Czytać dalej?
- Oddaj to! - Krzyknęła dziewczyna zaciskając dłonie w pięści.. Przykro było patrzeć jak jej się nie udało, oh to takie straszne. Haha! Jared złapał ją mocno za ramiona i posadził na kanapie, razem z bratem siedzieli obok niej, aby nie próbowała uciec, natomiast ja wykonywałam telefon na policję, aby odebrali oszustkę i umieścili tam, gdzie jej miejsce.

     Funkcjonariusze zjawili się po piętnastu minutach. „Kathy” już się nie rzucała, chyba domyśliła się, że to jej nic nie da, a może nawet pogorszyć jej własna sytuację.
- Co się tutaj wydarzyło?
-Ta oto młoda osoba, próbowała nas okraść. Chciała wyłudzić od nas duże sumy pieniędzy, sama się do tego przyznała. Rzuciła się na moją dziewczynę i ją pobiła. Jak się okazało, miała przy sobie kilka dowodów. - Shannon podał wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie plakietki, które trzymał w dłoni, i gdy tylko ten je zobaczył uśmiechnął się pod nosem i powiedział coś szeptem do swojego kolegi.
- Znamy tą panią. Szuka jej policja w kilku stanach. Znana jest z intryg matrymonialnych, oszustw. To zwykła naciągaczka. Teraz już się nie wymknie.
- Warto było? - Jared z triumfalnym uśmiechem, przytulił mnie do siebie, zadając to pytanie dziewczynie, której policjanci zakładali kajdanki na ręce. Ona tylko prychnęła ze złości i szarpnęła się.
-Przyjedźcie państwo później na komisariat spiszemy dokładne zeznania.
-Na pewno się zjawimy. Dziękujemy.
Mężczyźni wyprowadzili dziewczynę i po chwili słychać było odjeżdżający z pod domu samochód. Takiego zakończenia tej historii się nie spodziewałam. Wyobrażałam sobie, że po prostu ona sama przyzna się, że nie jest jego córką, że może jest jego fanką i chciała go poznać, cokolwiek. Ale nie to! Na szczęście to koniec problemów związanych z nią. Zero powodów do kłótni i sprzeczek.
- Przepraszam, że Ci nie wierzyłem.. - Jego wzrok.. taki smutny, zawiedziony, pełen miłości. Czułam, że zabolało go to, uważał, że mnie tym zawiódł.. Mocno mnie obejmując przytulił mnie do siebie i złożył pocałunek na moim czole. Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie się uśmiechnęłam. Człowiek nie jest istotą idealną, zdarzają mu się wpadki. Każdy ma prawo do popełniania błędów. Nawet on.
- Nic się nie stało.. - Posłałam mu delikatny uśmiech. Co prawda należały mi się te przeprosiny. I obydwoje o ty wiedzieliśmy. Jednak lepsze niż tysięczne przeprosiny teraz było by trochę wiary wcześniej. Ech było minęło czyż nie? Cieszyłam się, że Jared zrozumiał swój błąd i chociaż przyznał się do tego.
- Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham.. - On już znał te chwyty.. Zawsze kiedy powtarzał, że mnie kocha wymawiał to w taki kochany, słodki sposób, jego lśniące błękitne oczy przeszywały mnie na wskroś, a po ciele rozchodziła się fala przyjemnych dreszczy. I jak tu nie darzyć uczuciem takiego faceta? Przecież się nie da!
-Zostawię Was samych, wpadnę później. Nara brat, pa Lizzy. - Jared słysząc słowa brata odsunął się ode mnie i spojrzał na niego. Tak, zupełnie zapomnieliśmy o jego obecności tutaj.
-Zaczekaj, zaczekaj. Nie zdążyliśmy pogadać. Poza tym zrób dobry uczynek dla świata i przynieś apteczkę z kuchni. - Młodszy Leto posłał starszemu głupi uśmieszek, a ten z oburzoną miną wyszedł aby po chwili wrócić, niosąc wymaganą przez brata rzecz.
-Nic się nie zmieniłeś. Tylko wykorzystujesz starego brata. I nie myśl, że zrobiłem to dla Ciebie, tylko dla bratowej.
-No, no, no! Licz się ze słowami!
-Chłopcy? Tylko się nie popłaczcie. - Obydwoje w jednej chwili spojrzeli na mnie, na siebie i zaczęli się śmiać. Tak to już było z braćmi Leto, wieczne dzieci.
Jay wyjął z koszyczka wacik i namoczył go wodą utlenioną, aby przemyć mi kilka zadrapań na twarzy i dłoni. Starałam się nie ruszać, aby przypadkiem nie włożył mi tego do oka, jednak kiedy usłyszałam słowa Shannona nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Lizzy ja bym się na Twoim miejscu bał, oddać w ręce tego oto.. W szkole na lekcjach pierwszej pomocy zawsze był słaby..
- A w twarz chcesz?
- Ostatnim razem jak mi przywaliłeś chodziłem ze złamaną szczęką 3 lata. Obawiam się, że to może się powtórzyć, więc nie.
- Bardzo zabawny jesteś, naprawdę. - Znowu wybuchnęłam głośnym śmiechem i pokręciłam z niedowierzania głową. - I Ciebie to jeszcze śmieszy?
-A co? Płakać mam? Jak gadacie takie pierdoły, to nie można się z Was nie śmiać. Zamiast powiedzieć sobie „Kocham Cię braciszku”, to się przekomarzacie. Don't worry! Powiedzcie to wprost. Mnie się chyba nie wstydzicie?
-Jak możesz to zamknij tą piękną jadaczkę, i odwróć się w moją stronę. Bo inaczej nigdy nie przemyję Ci tych ran. - Posłałam Shanowi oczko i grzecznie posłuchałam swojego faceta. Szkoda, że nie mógł być bardziej delikatny, bo przyznam, że odrobinę szczypało na co reagowałam skrzywieniem twarzy. - Nie trzeba było się bić, teraz proszę siedzieć cicho.
-Jesteś taki mało romantyczny, Jared.. - Powiedziałam z wyrzutem, Shannon zaczął się śmiać, a Jay posłał mi pytające spojrzenie nie wiedząc o co mi chodziło. - Nic, nic. Głośno myślę. Dokończ to co zacząłeś. - Szybko skończyłam temat, wiedziałam, że nie dam rady mu tego wytłumaczyć, jeszcze z śmiejącym się Shannem obok, sama szybciej bym się poddała i zaczęła śmiać.
- Proszę bardzo, gotowe. - Uśmiechnął się, odłożył waciki, zakręcił buteleczkę, i wskazał palcem na swój policzek.
-Dziękuje bardzo.. Ale wiesz, wstydzę się, on się na nas patrzy.. - Wskazałam na starszego Leto, który akurat przeglądał coś w swoim telefonie i ledwo co powstrzymałam się od wybuchu śmiechem. Tak, nie powiem, bo humorek dopisywał. Jay pokręcił głową i w momencie kiedy się tego zupełnie nie spodziewał złożyłam czuły pocałunek na jego ustach.
     Shannon spędził u nas cały dzień. Popołudnie spędziłam razem z nimi, rozmawiając, żartując, bo w ich towarzystwie nie mogło się obejść bez głupich tekstów, komentarzy i kawałów. Gdy wieczorem zmorzyło mnie zmęczenie, zostawiłam panów samych, wzięłam kąpiel i położyłam się spać. Zasnęłam bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy się to stało. Po prostu odpłynęłam. Jareda nie było przy mnie przez połowę nocy. Starał się być cicho, ale jak zwykle mu to nie wyszło i prawie się zabił przewracając o szafkę nocną. Narobił wiele hałasu, i wtedy się przebudziłam. Zaczął mnie przepraszać, ale kazałam mu się zamknąć i położyć obok. Wtulona w jego ciało, nie potrzebowałam wiele aby powrócić do stanu sprzed kilku minut.
Następnego dnia obudziłam się trochę obolała po tej bójce. Wyciągnęłam się na łóżku nie chętnie chcąc się stamtąd ruszać. Otworzyłam oczy, jednak słońce przebijające się przez szparę w jasnych żaluzjach na oknie zbyt mocno mnie raziło, dlatego nałożyłam na twarz poduszkę. „Pomacałam” ręką przestrzeń łóżka po mojej lewej stronie i okazało się, że jest pusto. Jay'a nie było. Nawet nie zaczynałam zastanawiać się co go wywlokło z łóżka o tak wczesnej porze; zwłaszcza, że lubił sobie pospać; tylko postanowiłam odpocząć, wyłączyć myśli i się zrelaksować. Ale zaraz... co to kurwa za hałas?! Nagle po całym domy rozszedł się głośny dźwięk muzyki, ściany od mocnego basu drżały, a szyby w oknach prawie popękały! Czy on do cholery ochujał?! Wstałam, narzuciłam na siebie bluzę, którą znalazłam na szafce obok łóżka i na bosaka zeszłam na dół. No proszę. Muzyka na full, a Jared w najlepsze sobie pracował przy laptopie, z kawunią w dłoni.
- Chciałam Ci zakomunikować, że nie mieszkasz sam! A ludzie chcą spaać!
- Dzień dobry kochanie, już wstałaś?
-Obudziłeś mnie to wstałam. - Rzuciłam na odchodne i poszłam do kuchni. Z nim się nie da mieszkać! Nastawiłam wodę na kawę i usiadłam na krzesełku. Nie wyspana, zmęczona, obolała.
-Ktoś chyba nie w humorze dzisiaj.
Podniosłam głowę do góry, a w drzwiach stał Jared oparty o framugę, z założonymi na krzyż rękoma. -Możesz to wyłączyć?! - wyszedł. Muzyka ucichła, a ja ze spokojem mogłam odetchnąć.
-Złość piękności szkodzi kochanie. - Mężczyzna stanął za mną, położył dłonie na moich ramionach i zaczął je delikatnie masować. Po czym nachylił się i mnie pocałował. - Mam nadzieję, że nie masz na dziś żadnych planów, bo mamy gości.
- I dlatego od rana puszczasz tak głośno muzykę?
-Tak mi się lepiej pracowało. Wybacz jeśli Cię obudziłem.
-Z jakiej to okazji właściwie, mamy gości?
-Tak po prostu. Dawno się nie widzieliśmy w takim gronie, to pomyślałem, czemu nie?
-Kto będzie?
-Tomo z Vickie, Shannon, Megan, Emma, zaprosiłem też Twojego brata z żoną, ale mówił, że nie wie czy przyjdzie bo ma dużo pracy.. Może wpadnie Robert i Jamie. No i Melanie. Mam nadzieję, że uda nam się spiknąć bardziej Shannusia i panią doktor, bo nasz plan jak na razie stoi w miejscu.
-Haha. Oszalałeś. Nie lepiej pozwolić im aby sami do czegoś doprowadzili? Będą mieli wiele okazji do rozmów, więc może nie warto ingerować na siłę?
-Nie wiesz co mówisz, nie znasz mojego brata. Może i jest macho, mógłby mieć każdą pannę i w ogóle. Ale tu chodzi o Mel, jego byłą narzeczoną. To zupełnie inna bajka.
- Jak chcesz. Żeby tylko nie miał Ci tego za złe.
- O to się nie martw.
Zamieniłam z nim jeszcze kilka zdań i wróciłam na górę. Przebrałam się w coś wygodniejszego i pościeliłam łóżka. Tak, trzeba by było trochę posprzątać, jeśli Jared organizuje „posiadówę”. I oczywiście na kogo głowie to było? Jak zwykle na mojej. Jako pierwszy cel postawiłam sobie salon. Kiedy zeszłam na dół i skierowałam się do wyznaczonego pomieszczenia, stwierdziłam, że najpierw trzeba tam odświeżyć. Dlatego podeszłam do dużych szklanych drzwi prowadzących nad basen i je otworzyłam. Zaczęłam się śmiać w momencie, kiedy spostrzegłam co unosiło się na tafli wody.
-Jared! - Zawołałam mężczyznę jednak, od przeszłam do kuchni, gdzie nadal siedział i kontynuowałam. - Nie wiem co on tam robi, ale czy mógłbyś wyłowić z basenu mój stanik? - Leto spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem, wstał podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
-Za chwilę mogą być tam dwa.. - Szepnął mi wprost do ucha, po czym przejechał po nim językiem i położył ręce na moich piersiach.
-Nie mamy teraz czasu mój drogi. - Odpowiedziałam jednocześnie całując jego usta i delikatnie przygryzając jego wargi. Po czym się odwróciłam i poszłam na górę. Odechciało mi się sprzątać; sama w tym domu nie mieszkam, pan też niech się zaangażuje; a postanowiłam, zrobić sobie długą kąpiel.
Moim błędem było, że nie zamykałam drzwi od łazienki i nie raz się o tym przekonałam, ale nadal nie nauczyłam się tego robić. Gdy leżałam już w dużej wannie wypełnionej bo brzegi wodą, na której unosiła się masa miękkiej piany, usłyszałam pukanie do drzwi. Drzwi od łazienki oczywiście. Nie zareagowałam, tylko się do siebie uśmiechnęłam, kiedy czynność ta się powtórzyła.
- Czy zastałem pannę Elizabeth? Mam dla niej ważna przesyłkę. - Że co proszę? Przesyłkę, czy ten człowiek nie miał nic innego do roboty tylko wymyślać takie rzeczy? Najpierw zza drzwi wychyliła się jego uśmiechnięta mordka, po chwili był już cały. - Można się przyłączyć? - To już był lepszy pomysł. Kiwnęłam z aprobatą głową i się uśmiechnęłam. Leto zrzucił z siebie ciuszki, a moim oczom ukazało się jego idealnie wyrzeźbione ciało. Od razu przyszło mi na myśl, że wszystkie kobiety na świecie mogą mi zazdrościć tego widoku.
Ja leżałam po jednej stronie, on po drugiej, naprzeciwko mnie. Stopą błądziłam po ciele mężczyzny, rysując jakieś wzorki lub specjalnie dotykając nią przyrodzenia mojego faceta. Uwielbiałam się z nim tak droczyć, zawsze wtedy się denerwował. Co było słodkie, w jego wykonaniu. I chyba teraz także nastąpił ten moment, bo w jednej chwili Jared zawisł nade mną z cwanym uśmiechem. Czyli zaraz czeka mnie kara za moje czyny. Haha! Jak to w ogóle brzmiało. Mężczyzna położył dłoń po wewnętrznej stronie mojego uda, i zaczął kąsać ustami moją szyję. Czując ten miły gest przymknęłam oczy i z uśmiechem na twarzy oddałam się w całości, że tak powiem w ręce Jay'a. Kiedy chciał się odsunąć, zarzuciłam ręce na jego szyję, przyciągnęłam go z powrotem do siebie i zaczęłam całować jego usta. W takich chwilach kąpiel nabierała innego znaczenia. Mężczyzna wykorzystał moment, kiedy cichutko westchnęłam i wręcz wcisnął mi w usta swój język, dlatego też wbiłam paznokcie w jego pośladek. Z triumfem się uśmiechnęłam, słysząc syk wydobywający się z jego ust. Czyli teraz będziemy się tak 'przekomarzać', za dobrze nas znałam aby tego nie wiedzieć. Żadne z nas nigdy nie ustępowało. Krzyknęłam na całe gardło, czując w sobie palce Jareda, którymi kręcił w moim wnętrzu, wkładając je coraz głębiej, wyjmując je i wkładając z powrotem. Przygryzłam skórę jego szyi, robiąc na niej malinkę i zacisnęłam dłoń na jego członku. Prześcigaliśmy się kto głośniej jęknie i sprawi drugiej osobie większą przyjemność.. Woda wylewała się poza granice wanny, robiąc duża mokrą plamę na środku łazienki. Obydwoje byliśmy bliscy spełnienia kiedy usłyszeliśmy nieustający dzwonek do drzwi. Już?! Jak to?! Zamruczałam przylegając całym ciałem do Jareda, który opadł na mnie zawiedziony, że musieliśmy zakończyć nasze miłe zabawy.
-Dokończymy później.. Idź otwórz, a ja się ogarnę. - Posłałam mu przyjazny uśmiech i wyszliśmy z wanny. Jay na szybko wytarł się ręcznikiem i w biegu zakładając spodnie i koszulkę, wyszedł zostawiając mnie sama. Ja zrobiłam to trochę dokładniej. Nałożyłam na siebie, wcześniej przygotowaną zwiewną, długa do ziemi, kolorową sukienkę, w pasie przewiązywaną cienkim paseczkiem, spięłam włosy w kok, aby nie było widać mokrych końcówek, wsunęłam na nogi baletki i dołączyłam do Jareda. 


Tadam! I jest rozdziałło! Przepraszam Was, że znowu musieliście czekać :< 
W końcu pozbyłam się wrzodu na tyłku czyt. Kathy, jendak mam w planach kolejnego intruza. To już niebawem! 
See ya! :) 

5 komentarzy:

  1. yaaay! robi się coraz ciekawiej! :) i nie ma KATHY!! *dancing around the room* :D

    OdpowiedzUsuń
  2. 'schód' ^ 'schodów' uśmiałam się ;) hahaa
    ale tak poza tymi drobnymi błędami, to po prostu KOCHAM CZYTAĆ TO CO PISZESZ. czekam na rozdziały i trochę wolnego czasu żeby przeczytać..:D fajnie że się pozbyłaś kathy, a ostatnie akapity w łazience.. ahhh!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby mi ktoś przerwał taką łazienkową akcję, to z pewnością długo by nie pożył xD
    Rozdział genialny! Super, że nie ma już Kathy, chyba nikt nie polubił tej zołzy ;D Całe szczęście, że Jay się powstrzymał u jej nie przyłożył, bo jakoś nie wyobrażam go sb jako damskiego boksera.
    Czekam na kolejny i błagam niech następny intruz nie miesza za bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty zboczuchu xd Zajebiście :D Dobrze że znowu jest miedzy nimi OK xd xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle świetny. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na następny ;).

    OdpowiedzUsuń