Staliśmy
oparci o drzwi wejściowe. Jared trzymał dłonie oparte na moich
pośladkach, ja natomiast jedną rękę zarzuciłam mu na szyję,
drugą włożyłam pod koszulkę Jareda opierając ją na jego
torsie. W takiej to oto pozie nie przejmując się niczym całowaliśmy
się. Leto bawiąc się językiem drażnił moje podniebienie, na co
reagowałam chichotem..
-Nie
przeszkadzam Wam? - Nagle jakby wyrosła z pod ziemi, zjawiła się
przed nami Kathy! A to niespodzianka! Widziałam i czułam, że Jay
nie chętnie się ode mnie odrywał i nie była mu ta wizyta w tej
chwili na rękę. Zmierzwił dłonią włosy poprawiając podwiniętą
koszulkę i posyłając mi delikatny, zmieszany uśmiech spojrzał na
dziewczynę.
-
Cześć Kathy.. Nie spodziewałem się Ciebie dzisiaj. Myślałem, że
nas uprzedzisz..
-Zauważyłam,
że nie byliście przygotowani na gościa. Może lepiej przyjdę
innym razem? - Mogła by tak zrobić, pięknie zaczęty dzień, nie
może zakończyć się nie miło, no ale skąd wiedziałam, że tak
będzie? To tylko moje podejrzenia. Nie bądźmy chamami, jak już
przyszła jakoś to przeżyję, może dowiemy się czegoś nowego..
-Nie
przesadzaj. Nie mamy z Jaredem żadnych planów. Może
wejdziemy do środka, a nie stoimy tak przed wejściem? - Odszukałam
w torebce klucze i otworzyłam drzwi. Przepuściliśmy ją przodem, a
sami weszliśmy za nią. Pogłaskałam Jay'a po policzku chcąc dodać
mu tym otuchy i pewności, w 'odpowiedzi' mężczyzna posłał mi
buziaka.
-Może
się czegoś napijesz? - Spytałam, gdy już zasiedliśmy jak jedna
wielka rodzinka.. Tak tak, zajechało ironią na kilometr.. Gdy już
zasiedliśmy w salonie.
-
Może być woda. - Dziewczyna chyba czuła się nie pewnie. Dziwne.
Początkowo taka pewna siebie. "Co to nie ona". Wielka
panienka, opryskliwa i niegrzeczna. Liz tylko się opanuj i zachowaj
spokój! Wstałam i poszłam do kuchni. Może to też dobry
pomysł, żeby ich na moment zostawić samych. Może jak mnie nie
będzie porozmawiają o "szczegółach" ich
rodzinnych powiązań? Jak nalewałam wodę do szklanki zauważyłam
Leto rozmawiającego przez telefon i idącego na górę. Okey.
Zabrałam szklankę i wróciłam do salonu, a to co zobaczyłam
mnie totalnie zszokowało.
-Możesz
mi powiedzieć czego tam szukasz?! - Odchrząknęłam i powiedziałam
głośno i dosadnie. Kathy odskoczyła od komody w dłoni trzymając
mój portfel. Mała żmija przeszukiwała moją torbę.
-Ja
tylko..
-Tylko
co?! Chciałaś nas okraść tak?! Pewnie od samego początku tylko
czekałaś na ten moment. Wiedziałam, że coś z Tobą nie tak, od
samego początku to wiedziałam.. Tylko nikt mi nie chciał wierzyć..
Jared! - Zawołałam Jay'a mając nadzieję, że skończył rozmawiać
i przyjdzie szybko rozwiązać tą sytuację, stałam w wejściu do
salonu tak, że dziewczyna nie miała nawet możliwości ucieczki.
-Gdyby
nie Ty, mój plan by się powiódł! Wyciągnęłam bym
od tego naiwniaka tyle kasy ile chciałam! Zrobiłby dla mnie
wszystko! Wszystko przez Ciebie Ty suko!
-Jak
mnie nazwałaś?! Jesteś oszustką, kłamałaś w żywe oczy i
śmiesz mnie tak nazywać?! Spędzisz kilka ładnych lat w kiciu.
Może nawet nie nazywasz się Kathy co?
W
jednej chwili dziewczyna stała przy komodzie w drugiej tuż przede
mną. Chciała mnie odsunąć, nie nie. Zapomnij kochana. Szarpnęłam
ją za rękę i wpadła z powrotem do pomieszczenia. Kiedy odwróciłam
wzrok w stronę schodów, nasłuchując kroków, gdyż
miałam szczerą nadzieję, że zaraz zjawi się tam Jared i rozprawi
się z tą oszustką dostałam w twarz. Zapiekło. Mała ale silna.
Pewnie nawalała się z koleżkami gdzie popadło. Złapałam się za
policzek i spojrzałam na nią posępnym wzrokiem.. - Ty dziwko! -
Wycedziłam przez zęby i złapałam ją za włosy, drugą ręką
waląc ją po twarzy. Odwdzięczyła się tym samym. Szarpałyśmy
się i kopałyśmy, po czym jedna z nas potknęła się o małą pufę
i upadłyśmy na ziemię. Należało się jej. Oszukiwała Jareda,
chciała go wrobić.. Odnaleziona po latach córeczka. Jasne,
jasne. „Turlałyśmy” się po podłodze, raz ja miałam nad nią
przewagę, po chwili sytuacja się zmieniała i to ona górowała
nade mną. Na szczęście moja kondycja fizyczna była w nie
najgorszym stanie i mogłam sobie jakoś radzić, a nie bezczynnie
pozwalać aby mnie zlała na kwaśne jabłko.
-Elizabeth!
Co tu się dzieje?! - Nawet krzyk Jareda, nie sprawił, że
przestałyśmy się bić. - Przestańcie do cholery! - Jasne było,
że sam nie da rady powstrzymać nas dwóch, nawet jakby się
starał. Wtedy do domu wszedł Shannon. Nie musiał zamieniać z
bratem żadnych słów, wystarczyło im spojrzenie. Akurat w
momencie, kiedy siedziałam na Kathy, i miałam łatwy dostęp do
uderzania jej, poczułam jak ktoś łapie mnie mocno w pasie i
odciąga. Krzyknęłam, żeby mnie puścił i zaczęłam wymachiwać
nogami w powietrzu. Spostrzegłam, że starszy Leto to samo robi z
tamtą dziewczyną.
-Puść
mnie Jared!
-Oszalałaś?!
-Nie,
nie oszalałam! - wyrwałam się z jego objęcia i posłałam jej
znowu wrogie spojrzenie. Po czym przeniosłam wzrok na Jareda. -
Mówiłam, powtarzałam, ale nikt mi nie wierzył!
-Zamknij
się szmato! Jak coś mu powiesz, pożałujesz!
-Musi
się dowiedzieć! Jared to jest oszustka! Chciała mnie okraść,
rozumiesz?! Potem mi wykrzyczała, że gdyby nie ja to udało by jej
się Ciebie naciągnąć na kasę. Ty jej wierzyłeś w tą bajeczkę,
a ja jeszcze starałam się być dla niej miła! - Jakimś cudem
Kathy udało się wyrwać Shannonowi i podbiegła w moją stronę,
ale stanął przede mną Jared, że to z nim mogła się
skonfrontować.
-
To prawda? Nie milcz tylko kurwa mów, czy to prawda?!
-
A jak myślałeś?! Nabrałeś się naiwniaczku! Wkręciłam Ci
bajeczkę o Twojej starej dziewczynie i już uwierzyłeś na słowo.
A taka z Ciebie gwiazda, taki mądry, wykształcony..
Jared
uniósł rękę, widziałam jego napięte ze złości mięśnie.
Wiedziałam też, że jak jest zły jego siła jest zdwojona,
zdarzało się, że latały po mieszkaniu talerze, które z
hukiem rozbijały się o ścianę na drobny maczek. Złapałam jego
dłoń i splotłam nasze palce razem.
-Nie
warto..
-I
Ty to mówisz? Wiesz jak wyglądasz? Spójrz na swoją
twarz w lustrze. Będziesz miała kilka sińców. Krew Ci leci
– w jego głosie słychać było troskę. - Nie chciałem tego
zrobić bo mnie oszukała, tylko dlatego, że się z nią pobiłaś,
chciałem jej jeszcze dołożyć. A co do Ciebie – powiedział i
odwrócił się w stronę dziewczyny – Nie myśl, że tak
łatwo Ci teraz pójdzie wykręcenie się.
-Jay
jak ona się nazywa? - wtrącił Shan trzymając w dłoni kilka
plastikowych kart, nie dużej wielkości. - Bo według tych
podrobionych dowodów.. Isobel Swan, Gina Miller, Kathy
Dunkan.. Czytać dalej?
-
Oddaj to! - Krzyknęła dziewczyna zaciskając dłonie w pięści..
Przykro było patrzeć jak jej się nie udało, oh to takie straszne.
Haha! Jared złapał ją mocno za ramiona i posadził na kanapie,
razem z bratem siedzieli obok niej, aby nie próbowała uciec,
natomiast ja wykonywałam telefon na policję, aby odebrali oszustkę
i umieścili tam, gdzie jej miejsce.
Funkcjonariusze
zjawili się po piętnastu minutach. „Kathy” już się nie
rzucała, chyba domyśliła się, że to jej nic nie da, a może
nawet pogorszyć jej własna sytuację.
-
Co się tutaj wydarzyło?
-Ta
oto młoda osoba, próbowała nas okraść. Chciała wyłudzić
od nas duże sumy pieniędzy, sama się do tego przyznała. Rzuciła
się na moją dziewczynę i ją pobiła. Jak się okazało, miała
przy sobie kilka dowodów. - Shannon podał wysokiemu,
szczupłemu mężczyźnie plakietki, które trzymał w dłoni,
i gdy tylko ten je zobaczył uśmiechnął się pod nosem i
powiedział coś szeptem do swojego kolegi.
-
Znamy tą panią. Szuka jej policja w kilku stanach. Znana jest z
intryg matrymonialnych, oszustw. To zwykła naciągaczka. Teraz już
się nie wymknie.
-
Warto było? - Jared z triumfalnym uśmiechem, przytulił mnie do
siebie, zadając to pytanie dziewczynie, której policjanci
zakładali kajdanki na ręce. Ona tylko prychnęła ze złości i
szarpnęła się.
-Przyjedźcie
państwo później na komisariat spiszemy dokładne zeznania.
-Na
pewno się zjawimy. Dziękujemy.
Mężczyźni
wyprowadzili dziewczynę i po chwili słychać było odjeżdżający
z pod domu samochód. Takiego zakończenia tej historii się
nie spodziewałam. Wyobrażałam sobie, że po prostu ona sama
przyzna się, że nie jest jego córką, że może jest jego
fanką i chciała go poznać, cokolwiek. Ale nie to! Na szczęście
to koniec problemów związanych z nią. Zero powodów do
kłótni i sprzeczek.
-
Przepraszam, że Ci nie wierzyłem.. - Jego wzrok.. taki smutny,
zawiedziony, pełen miłości. Czułam, że zabolało go to, uważał,
że mnie tym zawiódł.. Mocno mnie obejmując przytulił mnie
do siebie i złożył pocałunek na moim czole. Położyłam dłoń
na jego policzku i delikatnie się uśmiechnęłam. Człowiek nie
jest istotą idealną, zdarzają mu się wpadki. Każdy ma prawo do
popełniania błędów. Nawet on.
-
Nic się nie stało.. - Posłałam mu delikatny uśmiech. Co prawda
należały mi się te przeprosiny. I obydwoje o ty wiedzieliśmy.
Jednak lepsze niż tysięczne przeprosiny teraz było by trochę
wiary wcześniej. Ech było minęło czyż nie? Cieszyłam się, że
Jared zrozumiał swój błąd i chociaż przyznał się do
tego.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham.. - On już znał te chwyty..
Zawsze kiedy powtarzał, że mnie kocha wymawiał to w taki kochany,
słodki sposób, jego lśniące błękitne oczy przeszywały
mnie na wskroś, a po ciele rozchodziła się fala przyjemnych
dreszczy. I jak tu nie darzyć uczuciem takiego faceta? Przecież się
nie da!
-Zostawię
Was samych, wpadnę później. Nara brat, pa Lizzy. - Jared
słysząc słowa brata odsunął się ode mnie i spojrzał na niego.
Tak, zupełnie zapomnieliśmy o jego obecności tutaj.
-Zaczekaj,
zaczekaj. Nie zdążyliśmy pogadać. Poza tym zrób dobry
uczynek dla świata i przynieś apteczkę z kuchni. - Młodszy Leto
posłał starszemu głupi uśmieszek, a ten z oburzoną miną wyszedł
aby po chwili wrócić, niosąc wymaganą przez brata rzecz.
-Nic
się nie zmieniłeś. Tylko wykorzystujesz starego brata. I nie myśl,
że zrobiłem to dla Ciebie, tylko dla bratowej.
-No,
no, no! Licz się ze słowami!
-Chłopcy?
Tylko się nie popłaczcie. - Obydwoje w jednej chwili spojrzeli na
mnie, na siebie i zaczęli się śmiać. Tak to już było z braćmi
Leto, wieczne dzieci.
Jay
wyjął z koszyczka wacik i namoczył go wodą utlenioną, aby
przemyć mi kilka zadrapań na twarzy i dłoni. Starałam się nie
ruszać, aby przypadkiem nie włożył mi tego do oka, jednak kiedy
usłyszałam słowa Shannona nie mogłam powstrzymać się od
śmiechu.
-
Lizzy ja bym się na Twoim miejscu bał, oddać w ręce tego oto.. W
szkole na lekcjach pierwszej pomocy zawsze był słaby..
-
A w twarz chcesz?
-
Ostatnim razem jak mi przywaliłeś chodziłem ze złamaną szczęką
3 lata. Obawiam się, że to może się powtórzyć, więc nie.
-
Bardzo zabawny jesteś, naprawdę. - Znowu wybuchnęłam głośnym
śmiechem i pokręciłam z niedowierzania głową. - I Ciebie to
jeszcze śmieszy?
-A
co? Płakać mam? Jak gadacie takie pierdoły, to nie można się z
Was nie śmiać. Zamiast powiedzieć sobie „Kocham Cię braciszku”,
to się przekomarzacie. Don't worry! Powiedzcie to wprost. Mnie się
chyba nie wstydzicie?
-Jak
możesz to zamknij tą piękną jadaczkę, i odwróć się w
moją stronę. Bo inaczej nigdy nie przemyję Ci tych ran. - Posłałam
Shanowi oczko i grzecznie posłuchałam swojego faceta. Szkoda, że
nie mógł być bardziej delikatny, bo przyznam, że odrobinę
szczypało na co reagowałam skrzywieniem twarzy. - Nie trzeba było
się bić, teraz proszę siedzieć cicho.
-Jesteś
taki mało romantyczny, Jared.. - Powiedziałam z wyrzutem, Shannon
zaczął się śmiać, a Jay posłał mi pytające spojrzenie nie
wiedząc o co mi chodziło. - Nic, nic. Głośno myślę. Dokończ to
co zacząłeś. - Szybko skończyłam temat, wiedziałam, że nie dam
rady mu tego wytłumaczyć, jeszcze z śmiejącym się Shannem obok,
sama szybciej bym się poddała i zaczęła śmiać.
-
Proszę bardzo, gotowe. - Uśmiechnął się, odłożył waciki,
zakręcił buteleczkę, i wskazał palcem na swój policzek.
-Dziękuje
bardzo.. Ale wiesz, wstydzę się, on się na nas patrzy.. -
Wskazałam na starszego Leto, który akurat przeglądał coś w
swoim telefonie i ledwo co powstrzymałam się od wybuchu śmiechem.
Tak, nie powiem, bo humorek dopisywał. Jay pokręcił głową i w
momencie kiedy się tego zupełnie nie spodziewał złożyłam czuły
pocałunek na jego ustach.
Shannon
spędził u nas cały dzień. Popołudnie spędziłam razem z nimi,
rozmawiając, żartując, bo w ich towarzystwie nie mogło się
obejść bez głupich tekstów, komentarzy i kawałów.
Gdy wieczorem zmorzyło mnie zmęczenie, zostawiłam panów
samych, wzięłam kąpiel i położyłam się spać. Zasnęłam
bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy się to stało. Po prostu
odpłynęłam. Jareda nie było przy mnie przez połowę nocy. Starał
się być cicho, ale jak zwykle mu to nie wyszło i prawie się zabił
przewracając o szafkę nocną. Narobił wiele hałasu, i wtedy się
przebudziłam. Zaczął mnie przepraszać, ale kazałam mu się
zamknąć i położyć obok. Wtulona w jego ciało, nie potrzebowałam
wiele aby powrócić do stanu sprzed kilku minut.
Następnego
dnia obudziłam się trochę obolała po tej bójce.
Wyciągnęłam się na łóżku nie chętnie chcąc się
stamtąd ruszać. Otworzyłam oczy, jednak słońce przebijające się
przez szparę w jasnych żaluzjach na oknie zbyt mocno mnie raziło,
dlatego nałożyłam na twarz poduszkę. „Pomacałam” ręką
przestrzeń łóżka po mojej lewej stronie i okazało się, że
jest pusto. Jay'a nie było. Nawet nie zaczynałam zastanawiać się
co go wywlokło z łóżka o tak wczesnej porze; zwłaszcza, że
lubił sobie pospać; tylko postanowiłam odpocząć, wyłączyć
myśli i się zrelaksować. Ale zaraz... co to kurwa za hałas?!
Nagle po całym domy rozszedł się głośny dźwięk muzyki, ściany
od mocnego basu drżały, a szyby w oknach prawie popękały! Czy on
do cholery ochujał?! Wstałam, narzuciłam na siebie bluzę, którą
znalazłam na szafce obok łóżka i na bosaka zeszłam na dół.
No proszę. Muzyka na full, a Jared w najlepsze sobie pracował przy
laptopie, z kawunią w dłoni.
-
Chciałam Ci zakomunikować, że nie mieszkasz sam! A ludzie chcą
spaać!
-
Dzień dobry kochanie, już wstałaś?
-Obudziłeś
mnie to wstałam. - Rzuciłam na odchodne i poszłam do kuchni. Z nim
się nie da mieszkać! Nastawiłam wodę na kawę i usiadłam na
krzesełku. Nie wyspana, zmęczona, obolała.
-Ktoś
chyba nie w humorze dzisiaj.
Podniosłam
głowę do góry, a w drzwiach stał Jared oparty o framugę, z
założonymi na krzyż rękoma. -Możesz to wyłączyć?! - wyszedł.
Muzyka ucichła, a ja ze spokojem mogłam odetchnąć.
-Złość
piękności szkodzi kochanie. - Mężczyzna stanął za mną, położył
dłonie na moich ramionach i zaczął je delikatnie masować. Po czym
nachylił się i mnie pocałował. - Mam nadzieję, że nie masz na
dziś żadnych planów, bo mamy gości.
-
I dlatego od rana puszczasz tak głośno muzykę?
-Tak
mi się lepiej pracowało. Wybacz jeśli Cię obudziłem.
-Z
jakiej to okazji właściwie, mamy gości?
-Tak
po prostu. Dawno się nie widzieliśmy w takim gronie, to pomyślałem,
czemu nie?
-Kto
będzie?
-Tomo
z Vickie, Shannon, Megan, Emma, zaprosiłem też Twojego brata z
żoną, ale mówił, że nie wie czy przyjdzie bo ma dużo
pracy.. Może wpadnie Robert i Jamie. No i Melanie. Mam nadzieję, że
uda nam się spiknąć bardziej Shannusia i panią doktor, bo nasz
plan jak na razie stoi w miejscu.
-Haha.
Oszalałeś. Nie lepiej pozwolić im aby sami do czegoś
doprowadzili? Będą mieli wiele okazji do rozmów, więc może
nie warto ingerować na siłę?
-Nie
wiesz co mówisz, nie znasz mojego brata. Może i jest macho,
mógłby mieć każdą pannę i w ogóle. Ale tu chodzi o
Mel, jego byłą narzeczoną. To zupełnie inna bajka.
-
Jak chcesz. Żeby tylko nie miał Ci tego za złe.
-
O to się nie martw.
Zamieniłam
z nim jeszcze kilka zdań i wróciłam na górę.
Przebrałam się w coś wygodniejszego i pościeliłam łóżka.
Tak, trzeba by było trochę posprzątać, jeśli Jared organizuje
„posiadówę”. I oczywiście na kogo głowie to było? Jak
zwykle na mojej. Jako pierwszy cel postawiłam sobie salon. Kiedy
zeszłam na dół i skierowałam się do wyznaczonego
pomieszczenia, stwierdziłam, że najpierw trzeba tam odświeżyć.
Dlatego podeszłam do dużych szklanych drzwi prowadzących nad basen
i je otworzyłam. Zaczęłam się śmiać w momencie, kiedy
spostrzegłam co unosiło się na tafli wody.
-Jared!
- Zawołałam mężczyznę jednak, od przeszłam do kuchni, gdzie
nadal siedział i kontynuowałam. - Nie wiem co on tam robi, ale czy
mógłbyś wyłowić z basenu mój stanik? - Leto
spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem, wstał podszedł do mnie i
spojrzał mi w oczy.
-Za
chwilę mogą być tam dwa.. - Szepnął mi wprost do ucha, po czym
przejechał po nim językiem i położył ręce na moich piersiach.
-Nie
mamy teraz czasu mój drogi. - Odpowiedziałam jednocześnie
całując jego usta i delikatnie przygryzając jego wargi. Po czym
się odwróciłam i poszłam na górę. Odechciało mi
się sprzątać; sama w tym domu nie mieszkam, pan też niech się
zaangażuje; a postanowiłam, zrobić sobie długą kąpiel.
Moim
błędem było, że nie zamykałam drzwi od łazienki i nie raz się
o tym przekonałam, ale nadal nie nauczyłam się tego robić. Gdy
leżałam już w dużej wannie wypełnionej bo brzegi wodą, na
której unosiła się masa miękkiej piany, usłyszałam
pukanie do drzwi. Drzwi od łazienki oczywiście. Nie zareagowałam,
tylko się do siebie uśmiechnęłam, kiedy czynność ta się
powtórzyła.
-
Czy zastałem pannę Elizabeth? Mam dla niej ważna przesyłkę. - Że
co proszę? Przesyłkę, czy ten człowiek nie miał nic innego do
roboty tylko wymyślać takie rzeczy? Najpierw zza drzwi wychyliła
się jego uśmiechnięta mordka, po chwili był już cały. - Można
się przyłączyć? - To już był lepszy pomysł. Kiwnęłam z
aprobatą głową i się uśmiechnęłam. Leto zrzucił z siebie
ciuszki, a moim oczom ukazało się jego idealnie wyrzeźbione ciało.
Od razu przyszło mi na myśl, że wszystkie kobiety na świecie mogą
mi zazdrościć tego widoku.
Ja
leżałam po jednej stronie, on po drugiej, naprzeciwko mnie. Stopą
błądziłam po ciele mężczyzny, rysując jakieś wzorki lub
specjalnie dotykając nią przyrodzenia mojego faceta. Uwielbiałam
się z nim tak droczyć, zawsze wtedy się denerwował. Co było
słodkie, w jego wykonaniu. I chyba teraz także nastąpił ten
moment, bo w jednej chwili Jared zawisł nade mną z cwanym
uśmiechem. Czyli zaraz czeka mnie kara za moje czyny. Haha! Jak to w
ogóle brzmiało. Mężczyzna położył dłoń po wewnętrznej
stronie mojego uda, i zaczął kąsać ustami moją szyję. Czując
ten miły gest przymknęłam oczy i z uśmiechem na twarzy oddałam
się w całości, że tak powiem w ręce Jay'a. Kiedy chciał się
odsunąć, zarzuciłam ręce na jego szyję, przyciągnęłam go z
powrotem do siebie i zaczęłam całować jego usta. W takich
chwilach kąpiel nabierała innego znaczenia. Mężczyzna wykorzystał
moment, kiedy cichutko westchnęłam i wręcz wcisnął mi w usta
swój język, dlatego też wbiłam paznokcie w jego pośladek.
Z triumfem się uśmiechnęłam, słysząc syk wydobywający się z
jego ust. Czyli teraz będziemy się tak 'przekomarzać', za dobrze
nas znałam aby tego nie wiedzieć. Żadne z nas nigdy nie
ustępowało. Krzyknęłam na całe gardło, czując w sobie palce
Jareda, którymi kręcił w moim wnętrzu, wkładając je coraz
głębiej, wyjmując je i wkładając z powrotem. Przygryzłam skórę
jego szyi, robiąc na niej malinkę i zacisnęłam dłoń na jego
członku. Prześcigaliśmy się kto głośniej jęknie i sprawi
drugiej osobie większą przyjemność.. Woda wylewała się poza
granice wanny, robiąc duża mokrą plamę na środku łazienki.
Obydwoje byliśmy bliscy spełnienia kiedy usłyszeliśmy nieustający
dzwonek do drzwi. Już?! Jak to?! Zamruczałam przylegając całym
ciałem do Jareda, który opadł na mnie zawiedziony, że
musieliśmy zakończyć nasze miłe zabawy.
-Dokończymy
później.. Idź otwórz, a ja się ogarnę. - Posłałam
mu przyjazny uśmiech i wyszliśmy z wanny. Jay na szybko wytarł się
ręcznikiem i w biegu zakładając spodnie i koszulkę, wyszedł
zostawiając mnie sama. Ja zrobiłam to trochę dokładniej.
Nałożyłam na siebie, wcześniej przygotowaną zwiewną, długa do
ziemi, kolorową sukienkę, w pasie przewiązywaną cienkim
paseczkiem, spięłam włosy w kok, aby nie było widać mokrych
końcówek, wsunęłam na nogi baletki i dołączyłam do
Jareda.
Tadam! I jest rozdziałło! Przepraszam Was, że znowu musieliście czekać :<
W końcu pozbyłam się wrzodu na tyłku czyt. Kathy, jendak mam w planach kolejnego intruza. To już niebawem!
See ya! :)
yaaay! robi się coraz ciekawiej! :) i nie ma KATHY!! *dancing around the room* :D
OdpowiedzUsuń'schód' ^ 'schodów' uśmiałam się ;) hahaa
OdpowiedzUsuńale tak poza tymi drobnymi błędami, to po prostu KOCHAM CZYTAĆ TO CO PISZESZ. czekam na rozdziały i trochę wolnego czasu żeby przeczytać..:D fajnie że się pozbyłaś kathy, a ostatnie akapity w łazience.. ahhh!
:*
Gdyby mi ktoś przerwał taką łazienkową akcję, to z pewnością długo by nie pożył xD
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! Super, że nie ma już Kathy, chyba nikt nie polubił tej zołzy ;D Całe szczęście, że Jay się powstrzymał u jej nie przyłożył, bo jakoś nie wyobrażam go sb jako damskiego boksera.
Czekam na kolejny i błagam niech następny intruz nie miesza za bardzo ;)
Ty zboczuchu xd Zajebiście :D Dobrze że znowu jest miedzy nimi OK xd xd
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na następny ;).
OdpowiedzUsuń