niedziela, 21 lipca 2013

#13

    Jak się domyślałam, Jared nie dowiedział się niczego w firmie zajmującej się dostarczaniem kwiatów. Nie mogli oni wyjawiać danych swoich klientów, ponieważ było to niezgodne z prawem. Czyli nadal byliśmy w czarnym dołku. Kiedy wrócił do domu wybiłam mu z głowy pomysł dzwonienia na policję. Co by im powiedział? Niezidentyfikowany pojazd jechał za moją dziewczyną, ale nie wie jaka to marka, model, nie zna numerów tablic, nie widziała kierowcy? Aha, i ktoś wysłał anonimowo mojej dziewczynie kwiaty, zróbcie coś z tym. Przecież by go wyśmiali. Nie pomogło by nawet to, że powiedział by kim jest. Teraz chyba musieliśmy czekać na rozwój albo zanik całej sytuacji. Cały następny dzień spędziliśmy w domu na gotowaniu, oglądaniu głupkowatych programów telewizyjnych i rozmowach. Jednak nieprzyjemny temat pojawił się, kiedy chciałam jechać na uczelnię. Leto uparł się, że samej mnie nie puści, że co jeśli tamto się powtórzy, że bezpieczniej będzie gdy on mnie tam zawiezie. Z nim nie można się kłócić, jak się uprze nie odpuszcza. I po co mu to było? Nigdzie nie zauważyłam brązowoczarnego samochodu, żadnego podejrzanego osobnika, nic.
-Mówiłam, że nic mi się nie stanie jak pojadę sama. - Odparłam gdy już wracaliśmy do domu, bawiąc się telefonem.
-Przezorny zawsze ubezpieczony, kochanie.
-Gdyby nie te kwiaty naprawdę uważałabym, że to zwykły przypadek.
-Ale to nie przypadek, zrozum to. I dopóki to się nie wyjaśni, będziesz pod moją opieką. Żadnych samych wyjazdów i wyjść.
-Jeśli chcesz się zabawić w Pana i Władcę, wystarczy powiedzieć. - Zaczęłam się śmiać i posłałam mężczyźnie oczko. Chyba każdy głupi doszukałby się w mojej wypowiedzi drugiego dna. Chciałam po prostu zluzować atmosferę. Ile można się zamartwiać?
-Wezmę to pod uwagę. - Oho, teraz tylko brakowało aby pojechał do sklepu po jakieś kajdanki, pejcze czy inne gadżety. Jared trzymał kierownicę jedną ręką, drugą położył na moim udzie delikatnie je gładząc. Znałam go na tyle dobrze, iż wiedziałam, że gdybym miała na sobie spódniczkę, jego dłoń już znajdowałaby się pod nią. - Sądzę, że musimy się na chwilę zatrzymać. - Cichy głos Jared i gwałtowny zakręt w lewo. Po krótkiej i szybkiej jeździe znaleźliśmy się na jakimś zupełnym pustkowiu. Było to coś przypominające parking, ale strasznie zarośnięte i puste, a w tle widać było zniszczony budynek kiedyś istniejącej fabryki. Plusem jeepa Jareda było to, że był duży i przestronny. Nie musiał długo czekać, gdyż trochę się pokręciłam i usiadłam na jego kolanach. Dłonie włożyłam pod koszulkę mężczyzny jednocześnie muskając ustami skórę na jego szyi. Spojrzał mi w oczy i oplótł mnie w pasie wpijając z czułością w moje usta. Nie dało się zignorować jego szaleństw językiem po moim podniebieniu dlatego po chwili oddałam pocałunek z całą mocą się w niego angażując. Jared całował mnie zapalczywie, upewniając się, że nie przegapił żadnego miejsca na moich ustach. Nagle odepchnął mnie gwałtownie na szerokość ramion wpatrując się w moją twarz. Czyżby się rozmyślił? Nie możliwe.
Włożył ręce pod moją koszulkę przejeżdżając po linii kręgosłupa. Jego dłonie były chłodne, przez co do dreszczyku podniecenia dołączyła gęsia skórka. Gdy zacisnął pięść na mojej piersi zasyczałam cicho. Oparłam się głową o kierownicę pozwalając mu na pieszczotę moich sutków. Zamknęłam oczy odpływając w świat przyjemności. Siedziałam na jego kolanach i czułam jak spodnie w miejscu krocza zaczynają 'pęcznieć'. Z ust wydobywały mi się ciche pomrukiwania. Co jak co miejsca mogło być więcej, ale czy nam to przeszkadzało? Skądże. Nie wytrzymując tego napięcia wyprostowałam się się i znowu zaczęłam całować usta młodszego Leto. Zsunęłam jego dżinsową kurtkę, dłoń z powrotem wkładając pod koszulkę i na klatce mężczyzny rysując wzorki. Drugą ręką zacisnęłam wybrzuszenie w jego spodniach, na co on zareagował cichym mruknięciem. Przyciągnął mnie do siebie najmocniej jak się dało, dłonie zaciskając na pośladkach. Moją bieliznę momentalnie zalała fala wilgoci. Z uśmiechem wpiłam się zębami w delikatną skórę na jego szyi. Poruszałam lekko biodrami tak, że ocierałam się o jego nabrzmiały członek. Jared westchnął ciężko. Jakimś cudem rozpięłam jego spodnie i przejechałam po pełnych bokserkach. Z dozą onieśmielenia obserwował moje ruchy. Włożyłam dłoń w majtki mężczyzny i zacisnęłam ją na penisie. Dotykałam go najpierw powoli, potem coraz energiczniej. Czułam jego gorący oddech na szyi i piersiach. Nie przestając zabawiać się jego męskością pozbawiłam go powietrza ponownie całując. To jaki był rozpalony, nieporadny przez przyjemność, którą mu sprawiałam było cudowne. Wiedziałam, że gdyby to było inne miejsce nie wytrzymałby i rzucił się na mnie. Widziałam to w jego oczach, pełnych błękitnych tęczówkach, które swoją drogą uwielbiałam. Uśmiechnęłam się kokieteryjnie i ściągnęłam swoją koszulkę. Atmosfera była tak gorąca, że ubrania nie były potrzebne. Znowu kilka kręceń tyłeczkiem i znalazłam się na tylnym siedzeniu, tam było zdecydowanie więcej miejsca, zachęciłam go ruchem dłoni.
-Chyba, że się boisz. - Szepnęłam, lustrując Jareda wzrokiem. Odpięłam guzik, następnie zamek swoich spodni i powoli je zsunęłam. Widziałam jak próbował się do mnie dostać, żeby podsycić go jeszcze bardziej polizałam palce swojej dłoni przejeżdżając nimi po piersiach, aż po samo podbrzusze. Oparłam się o szybę, czekając na jego ruch. W jednej chwili znalazł się obok. Pocałował moje usta, szyję, dekolt, omijając piersi, i znów wrócił do ust. Oplotłam dłońmi jego kark i wessałam się w pełne usta mężczyzny. Nie spostrzegłam, kiedy jego nabrzmiały członek znalazł się we mnie. Poruszałam biodrami w tą i z powrotem.. Niewygoda przestała mieć znaczenie, bez cienia krępacji pozwalałam sobie na ciche jęki za każdym razem, gdy czułam, że jest już blisko mojego zaspokojenia. Ruszaliśmy się w tym samym rytmie, byliśmy naturalnie zgrani. On był mój, ja byłam jego. Odgarnęłam z czoła jego spoconą grzywkę zaciskając dłonie na karku. To był ten moment, to mocne szarpnięcie przesądziło o wszystkim. Krzyknęłam do jego ucha, paznokcie wbijając w jego nagie pośladki. Jared szczytował w tym samym czasie wydając z siebie jęk spełnienia. Mój kręgosłup wygiął się, a ciało przylgnęło do jego. Mężczyzna objął mnie mocno w pasie, jeszcze ze mnie nie wychodząc. Resztkami sił muskałam jego usta, policzki, tors, a on bez słów gładził moje włosy. Z uśmiechami na twarzach wpatrywaliśmy się w swoje oczy.
-Chyba powinniśmy się zbierać. - Szepnęłam, kiedy uspokoiłam swój oddech. Leto jedynie posłał mi swój firmowy uśmiech numer 6 i podał mi koszulkę, która wisiała na oparciu fotela.
-Jesteś niesamowita.
-Przestań, bo się zarumienię! - Zachichotałam szybko nakładając na siebie poszczególne części garderoby i nie patrząc na Jay'a.
-Rumień się do woli, wyglądasz wtedy naprawdę uroczo.
-Jared! - Uderzyłam go pięścią w ramie i podniosłam się do pozycji siedzącej. Mężczyzna akurat przeszedł na przedni fotel podciągając spodnie i ubierając koszulkę. - To szalone.
-Co?
-Sex w aucie!
-Co w tym szalonego?
-Wszystko! - Spojrzałam na niego jak na wariata, wysiadłam z auta, przeciągnęłam się i wsiadłam z powrotem. Tym razem na miejsce obok kierowcy. - Chyba, że dla Ciebie to norma, i już kiedyś to robiłeś. - Poprawiłam w lusterku włosy i zapięłam pas.
-Nigdy. Ale nie powiem, że o tym nie myślałem, bo bym skłamał.
-Boże, z kim ja się związałam. - Westchnęłam, teatralnie wywracając oczami oczywiście żartując. Po nim można było spodziewać się wszystkiego. Przecież zaliczyliśmy już przebieralnię w sklepie, basen, schody czy samolot, co to dla nas auto.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
-Mam się bać?
-Niekoniecznie, spodoba Ci się. - Otrzymałam krótkiego całusa w policzek i ruszyliśmy. Zapatrzyłam się w krajobraz za oknem, próbując skojarzyć miejsce, w którym byliśmy. Tak się zamyśliłam, że kiedy chciałam zapytać Jareda skąd znał tamto miejsce, wjeżdżaliśmy na podjazd przy domu. - Wiem, że spodobało Ci się nasze auto, ale chyba musisz już wysiąść. - Mężczyzna otworzył drzwi z mojej strony i podał mi dłoń.
-Bardzo zabawne, naprawdę. - Pokręciłam głową i wysiadłam. Zabrałam torebkę i skierowałam się do wejścia do budynku.
-Wejdź do środka, wprowadzę samochód do garażu. - Usłyszałam słowa mężczyzny i nie odpowiadając szłam dalej. Stanęłam jak wryta widząc otwarte na oścież drzwi.
-Jared! - Krzyknęłam z przerażeniem w głosie i wycofałam się dwa kroki do tyłu. Co jest grane? Dobry humor prysnął jak bańka mydlana.
-Co się dzieje Elizabeth? - Leto pojawił się patrząc na mnie z ogłupieniem, nie wiedząc o co chodzi. Kiwnęłam głową, pokazując mu wejście do domu. - Kurwa! - Złapał się za tył głowy wymijając mnie i wchodząc do środka. Zamek w drzwiach był rozwiercony. - Zostań tam Lizzy i zadzwoń na policję.
-Uważaj, proszę. - Szepnęłam kiedy Jared wchodził głębiej do mieszkania. Stojąc w tym samym miejscu wygrzebałam komórkę i wykonałam telefon z zawiadomieniem o włamaniu.
-Nikogo nie ma w środku. Co najdziwniejsze na dole nic nie jest zniszczone. Jedynie nasza sypialnia jest w totalnej rozsypce.
-Boże, kto to mógł zrobić. - Nie wiem czemu szeptałam, nikt nie mógł nas usłyszeć, ale chyba byłam zbyt przerażona. Przytuliłam się do mężczyzny, a on objął mnie mocno ramionami. - Policja będzie za 15 minut.
-Lepiej będzie jak niczego nie będziemy ruszać.
-Jared, tam jest koperta.
-Jaka koperta?
-Na wycieraczce. - Odsunęłam się od niego i schyliłam po wspomnianą przeze mnie papierową rzecz wielkości dużego zeszytu. Podałam ją Jaredowi, ja nie miałam zupełnej ochoty sprawdzać jej zawartości. - Może to też zostawmy policji?
-Nie, zobaczmy teraz. - Mężczyzna otworzył kopertę, gdyż nie była zaklejona i wyjął z niej plik zdjęć. Moich zdjęć z przeciągu nie wiem, może dwóch tygodni. Oczywiście zdjęcia robione były z ukrycia. Z galerii handlowej, z parku, z parkingu na uczelni. Nie mieściło mi się to w głowie. Byłam coraz bardziej przerażona i zdezorientowana. Kto i co chciał mi zrobić, dlaczego? Przymknęłam oczy nie chcąc tego oglądać. Słyszałam jak Jared klnie pod nosem przekładając zdjęcia. - O, i jest nawet liścik.
-Co w nim jest?
-Droga Elizabeth. Już niedługo.. już wkrótce będziesz tylko moja. Czekam na to spotkanie od wielu dni. Jestem spragniony Ciebie jak turyści wody na pustyni. Wyczekuj na mnie, Ukochana.
-Nie, nie, nie! Co to jest! Co się dzieje! Ja tego nie wytrzymam! - Wrzasnęłam i rozpłakałam się z bezradności, kucnęłam chowając twarz w dłoniach. To miało być zabawne? Ktoś robił sobie żarty? Chciał mnie nastraszyć? Nigdy nie miałam wrogów, nigdy. No nie wliczając miliarda napalonych na Jareda fanek, ale czy te głupie nastolatki były by zdolne do takiego czegoś? Czy one są na tyle inteligentne, aby wpaść na coś takiego? Nagle poczułam jak ktoś wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Łzy dalej płynęły po moich policzkach, a w głowie miałam istny huragan myśli.
-Gdzie ta cholerna policja! Nigdy ich nie ma gdy są potrzebni! - Krzyczał Jared jednocześnie mnie do siebie przytulając. Zawsze starałam się być silna ale w takich momentach, po prostu nie potrafiłam. Z każdą kolejną minutą czułam, że coś się wydarzy. Że wydarzy się coś złego. I bałam się. Strasznie się bałam.
-Powiedz, że to się nie stanie, proszę, po prostu powiedz, że nie dojdzie do tego spotkania, Jared obiecaj mi to. - Szepnęłam pociągając nosem i czerwonymi od płaczu oczyma wpatrując się w Jareda.
-Obiecuje kochanie, nie pozwolę Cię skrzywdzić. - Mężczyzna gładził kciukiem mój policzek. W tej chwili mu wierzyłam. Potrzebowałam takiego zapewnienia i to z jego ust. Wiedziałam, że był zdenerwowany i wściekły, ale jednocześnie okazywał mi tyle wsparcia i miłości.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, które swoją drogą cały czas były otwarte. Z salonu mieliśmy na nie bardzo dobry widok. W wejściu stał wysoki mężczyzna, bez munduru ale z przewieszoną na szyi plakietką ze znakiem policji. Za nim stało jeszcze trzech policjantów, ubranych w niebieskie 'garniturki', jeden z nich trzymał w dłoni średnią, czarną walizkę. Jared wstał i zaprosił ich do środka.
-Dzień dobry, komisarz Peter Hamilton. - Mężczyzna grzecznie przedstawił się. Podniosłam się z kanapy i otarłam mokrą twarz odpowiadając mu. Gdy zapytał co się stało, Jared zaczął mu opowiadać, że gdy przyjechaliśmy zastaliśmy otwarty dom, z widocznym uszkodzeniem zamka, jak widać nie wiele zostało zniszczone, a także, że nie zniknęło nic kosztownego. Funkcjonariuszy także zdziwiło to, że jedynie w sypialni można było doszukać się śladów jakiegokolwiek włamania.
-Czy stąd coś zginęło? Coś osobistego, jakiś przedmiot, cokolwiek.
-Album z moimi zdjęciami. - Wpadłam nagle na to, gdy przyglądałam się porozrzucanym po pokoju ubraniom, leżącym na podłodze szufladą. Z półeczki nad łóżkiem zniknął granatowy album.
-Z takim czymś się w swojej karierze jeszcze nie spotkałem. - Mężczyzna zanotował coś i opuścił pomieszczenie. Jego koledzy zdejmowali odciski palców z drzwi i przedmiotów z sypialni. Przed domem jedyne co znaleźli to zużyte wiertło wykorzystane do zniszczenia zamka. - Żeby złożyć szczegółowe zeznania zapraszam na komisariat, chyba, że wolicie państwo załatwić to tutaj.
-Było by lepiej tutaj. Nie chciałbym narażać swojej kobiety na dodatkowy stres. - Jared objął mnie ramieniem i gdy blondyn z policji usiadł w fotelu, my z Jaredem zajęliśmy miejsce naprzeciwko niego. - Jest jeszcze jedna rzecz.
-Słucham?
-Na wycieraczce znaleźliśmy to. - Leto podał mężczyźnie zdjęcia z listem, i pustą już kopertę. - A kilka dni temu Elizabeth zauważyła, że ktoś ją śledził.
-Wie pani kto to był? - Facet spytał nie podnosząc wzroku znad zdjęć.
-Nie zauważyłam. Nie wiem nawet co to za samochód.
-A może macie wrogów? Z kimś się ostatnio pokłóciliście?
-Raczej nie.
-Podejrzewacie kto może stać za tym wszystkim?
-Gdybyśmy cokolwiek wiedzieli, powiedzielibyśmy to panu! - Jared uniósł głos. Dopiero wtedy mężczyzna przestając coś notować spojrzał na nas. Jego twarz była pusta, nie wyrażała jakichkolwiek emocji.
-Niech się pan uspokoi. Muszę wiedzieć jak najwięcej. Te kilka rzeczy składa się w jedną całość, jakby pan nie zauważył. Więc jeśli mam załatwić sprawę potrzebuję informacji.
-Kiedy będziecie coś wiedzieć?
-Musimy zebrać dowody, odciski palców. Sprawdzić czy osoba istnieje w naszej bazie danych. Wyślemy do analizy list, jeśli nic nie wyjdzie, będziemy czekać na kolejny ruch, aż sprawca się ujawni.
-Aż co?! Aż się ujawni? I może najlepiej, gdy dojdzie do tragedii tak? Dopiero wtedy będziecie mogli coś zrobić?
-Jared, proszę.. - Szepnęłam łapiąc go za rękę. Znowu do oczu napływały mi łzy. Ile to wszystko miało trwać? Czy naprawdę będzie musiało się coś stać, żeby rozwiązać tą szopkę?
-Prosiłem pana o spokój! Teraz nie mogę Wam nic powiedzieć, bo jeszcze nie zaczęliśmy śledztwa.
-Tak, oczywiście. Jak zwykle. Czy Elizabeth na czas tego całego śledztwa dostanie ochronę?
-Pan wybaczy, ale to nie podlega ochronie. Nie było bezpośredniego ataku na zdrowie i życie pani Elizabeth. Ktoś ją po prostu śledził, a teraz włamał się do waszego mieszkania.
-To są jakieś kpiny! Moja dziewczyna nie może czuć się bezpieczna, a wy nic z tym nie zrobicie?! To za co wam płacą?! Święte krowy, zapiszą kilka słówek w notesiku, i nic nie robią, a zło na świecie i tak się dzieje i tak.
-Panie Leto, sława nie upoważnia pana do takiego zachowania. Za obrazę policjanta grozi mandat albo areszt, jeśli się pan nie uspokoi to może pana, któreś z tych spotkać.
-Przepraszam, za zachowanie mojego partnera. Zdenerwował się tą sytuacją jak ja. - Zaczęłam wyjaśniać. Jeszcze tego brakowało, aby Jared miał problemy z prawem. Komisarz wiedział co robi, więc pewnie miał rację. Muszą posprawdzać zebrane dowody. Poza tym po co mi ochrona? Oczywiste było, że się bałam, bo teraz w każdej napotkanej osobie będę widziała 'prześladowcę' i będę żyła w niepewności obawiając się wspomnianego w liście spotkania, ale muszę żyć normalnie, a przynajmniej próbować.
-Zapraszam państwa na komisariat, jednak tam złożycie zeznania. Jeśli do tego czasu coś się wydarzy proszę o szybki kontakt. - Mężczyzna schował swój notes, wstał, pożegnał się i wyszedł. Jared odprowadził go do drzwi i zatrzasnął je. Usiadł obok mnie i nic nie mówił. Siedział pochylony, opierał łokcie o kolana a dłonie miał ze sobą splecione. Widać było, że nad czymś intensywnie myśli. Westchnęłam cicho i oparłam się o poduszkę na kanapie. Starałam się przeanalizować na spokojnie wszystko co wydarzyło się przez ostatnią godzinę.
-Przepraszam kochanie, przepraszam. - Leto zerwał się z poprzedniej pozycji i przybliżył do mnie, obejmując mnie. - Jak się czujesz? - Prychnęłam wzruszając ramionami.
-Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Te zdjęcia, ten list, słowa policjanta. Chciałabym zamknąć oczy i po ich otwarciu wiedzieć, że to wszystko to zły sen.
-Może się prześpisz? Odpoczniesz i lepiej się poczujesz.
-Nie. - Powiedziałam stanowczo kręcąc głową. Wstrząsnęłam się na wspomnienie bałaganu w sypialni. Było mi nie dobrze na samą myśl, że obca osoba, w dodatku 'polująca' na mnie dotykała wszystkiego. - Nie chcę tu dzisiaj spać. Zawieź mnie do Mike'a, proszę.
-Jasne. Tam będziesz bezpieczna, a ja w tym czasie załatwię kogoś do naprawienia tych drzwi.

    Jared odwiózł do mnie Mike'a, mojego brata i odprowadził pod same drzwi. Pożegnał pocałunkiem i obiecał, że za jakiś czas wróci. Mój braciszek i Claire, jego żona ucieszyli się na mój widok, jednak obydwoje od razu spostrzegli, że coś jest nie tak. Nie było trudno, gdyż nadal miałam przekrwione od płaczu oczy. Claire zrobiła mi ziołową herbatę, a Mike grzecznie poprosił o wyjaśnienia. Początkowo opowiedziałam mu o samym włamaniu, ale domyślił się, że nie mówię mu wszystkiego. Strasznie przejął się tą sytuacją, a nawet zaproponował, że mogę zamieszkać u nich jeśli mam jakieś obawy.
-Nie dam skrzywdzić mojej małej siostrzyczki. - Powiedział i przytulił mnie do siebie.
-Hej, nie traktujcie mnie wszyscy jak dziecko. Nie jestem pierwsza w takiej sytuacji. Już Jared najlepiej zamknąłby mnie pod kloszem i nie wypuszczał dopóki sam nie dowie się, kto za tym stoi.
-Muszę się z nim zgodzić.
-Claire, co mu dzisiaj jest? - Zaśmiałam się kierując owe słowa do bratowej. Bo to rzadkie, żeby mój brat popierał coś co robił Leto. Mike cały czas powtarzał, że nic do niego nie ma, najważniejsze, że jestem szczęśliwa i w ogóle, jednak czasem zdarzało mu się zażartować robiąc mi na złość. Uroki posiadania starszego brata.
-Przepracował się. - Mężczyzna zaczął się wykręcać, a my z blondynką śmiać. Muszę przyznać, że w ich towarzystwie poczułam się lepiej. Chociaż na chwilę przestałam myśleć o tym całym burdelu, bo jak inaczej to nazwać.
Rozmowę o moim przyszłym bratanku przerwał dzwonek do drzwi. Jak się okazało był to Jared, jednak nie sam. Gdy przywitał się z moim bratem, przeszedł do przedstawienia gościa.
-Elizabeth, to jest Olivier, pracował z nami podczas ostatniej trasy. Na jakiś czas zostanie kimś w rodzaju Twojego ochroniarza. - Czy ja dobrze słyszałam? Zamrugałam kilkakrotnie i spojrzałam po wszystkich znajdujących się w pokoju. Chyba tylko ja miałam tak głupią minę.
-Miło mi pana poznać. - Wstałam z miejsca i jak wypadało przywitałam się. - Jared, mogę Cię prosić na chwilkę? - Pociągnęłam mężczyznę za ręke w stronę wyjścia z salonu. Słychać było, że mój brat nawiązał rozmowę z przybyłym mężczyzną. A Leto widocznie nie wiedział o co mi chodzi, gdyż przyglądał mi się z zapytaniem w oczach. - Możesz mi to wyjaśnić?
-Co takiego?
-No to! Tego całego ochroniarza!
-Nie krzycz, Lizzy. Widocznie nie dotarło to do Ciebie, ale ktoś Cię śledził, potem włamał się do naszego domu i zostawił głupi liścik, nie wiem jak Ty, ale ja się o Ciebie martwię! - Co za hipokryta, mi kazał nie krzyczeć, a sam to robił. Założyłam ręce na piersi i pokręciłam głową.
-Wiem o tym i się boję, ale ochrona? Co takiego może mi się stać w miejscu gdzie jest pełno ludzi?
-Jaką masz pewność, że to będzie w takim miejscu? Żadną. Dlatego czy chcesz czy nie, od teraz jeździsz z Olivierem, a gdy ja będę mógł to ze mną.
-Nie możesz mi niczego nakazać!
-Owszem może. I ja popieram jego decyzje. To bardzo dobry pomysł. - Do rozmowy wtrącił się mój brat, nie pięknie. Dwa na jednego, i gdzie tu sprawiedliwość?
-I ty przeciwko mnie?
-Liz, tu chodzi o Twoje bezpieczeństwo. To nie jest na stałe, tylko sytuacja przejściowa. Ale teraz lepiej abyś na siebie uważała i nie była sama. Nie wiadomo co może temu komuś wpaść do głowy. - Jared jedynie przytakiwał głową na słowa Mike'a. Naprawdę nie wiedziałam po co to wszystko, wciąż wmawiałam sobie, że nic się nie stanie, że wszyscy, co prawda włącznie ze mną, są zbyt przewrażliwieni.
-Wybaczcie, wypadałoby abym poznała swojego ochroniarza. - Zironizowałam wypowiedź i wyminęłam obydwojga mężczyzn wracając do salonu. Jeżeli to ma uspokoić zarówno Jareda jak i mojego brata postaram się tą sytuację zaakceptować, a może rzeczywiście, ja będę czuła się z tym lepiej?

~
Tadam! Poznajcie moje dobre serduszko i łapcie kolejny rozdział w tak krótkim czasie :) Przez cały tydzień ciocia Alka będzie się bawiła w nianię, więc kiedy coś nowego nie wiem. 

P.S czytasz = komentujesz? 

8 komentarzy:

  1. no dziś się nie będę rozpisywała;
    great job <3
    ps. jakbyś nie robiła takich ogromnych przerw to te tłumy dalej by tu były! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. spam 100% ale chyba wpadłam na to kto prześladuje Lizyy!
    detektyw dominika stwierdza że jest to Daniel z 9 czy 10 rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 Seks seks i seks <3 Zajebiście kobieto ! Dodawaj teraz następny, bo jestem strasznie ciekawa co z tego wyjdzie ! :D Dziadu taki nerwowy i ja też :P P.S. Daj trochę seksu z mym mężem Tomo :DD

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne!!!!! oj dzieje się ;) czekam na następny z niecierpliwością!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział http://inside-evil.blog.pl/ ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie jak zawsze! Weź ty mnie kiedyś zaskocz i napisz beznadziejny rozdział ;p
    Seks w samochodzie! Tak! Tego mi/Lizzy było potrzeba. Dobrze, że to był jeep bo plotki głoszą, że w normalnym samochodzie zawartość bokserek Dżareda się nie mieści ;)
    Anyway genialnie to opisałaś, tylko zazdrościć im takiego związku - tańczenie w deszczu, seksy w dziwacznych miejsach i loffki koffki all the time.
    Naprawdę boję się, co wymyślisz z tym stalkerem ;___; Jak doprowadzisz mnie do łez to nie daruję ;p Podoba mi się jak Jared i brat Lizz się o nią troszczą. Tak właśnie powinno być. Mam nadzieję, że pod okiem ich i pana ochroniarza włos jej z głowy nie spadnie.
    Nie każ mi długo czekać,
    buziak

    OdpowiedzUsuń
  7. asdfghjkl cudowne, wiedziałam że zrobisz tak, żeby seksy były w każdym możliwym miejscu, u pervert! ale podobało mi się! XD

    lofki- adolf :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrobiłam całość, wczoraj już nie miałam na to siły ;)
    No nie powiem, akcja ruszyła i to mocno ;)
    Na początku Kathy, teraz ten tajemniczy mężczyzna. Dzieje się i boję się, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Mam nadzieję jednak, że Lizz nie stanie się żadna krzywda a policja stanie na wysokości zadania i rozwiąże tą zagadkę ;)

    Dodałam Cię do linków, żeby mi gdzieś nie zginął Twój adres i mam nadzieję, że kolejna część pojawi się najszybciej jak to jest tylko możliwe! :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń